Koniec rozgrywek grupowych. W swoim ostatnim meczu na IO, Nigeria stoczyła bardzo wyrównany bój z Francją, z kiepskiej strony zaprezentował się niestety Al-Farouq Aminu. Reprezentacja Stanów Zjednoczonych pewnie ograła Argentynę.
Francuzi wyszli na parkiet bardzo rozluźnieni i pewni swego, po 10. minutach prowadzili już 23-10. Nic nie wskazywało na zmianę rezultatu, aż do 3. odsłony, w której to reprezentacja Nigerii rzuciła się w pogoń. Swoją drużynę do ataku poprowadził Chamberlaine Oguchi. Rzucający obrońca zaaplikował rywalom w całym spotkaniu aż 35 punktów, trafiając 8 razy zza łuku. Jest to trzeci wynik na Igrzyskach Olimpijskich, jeśli chodzi o zdobycze punktowe. Więcej punktów w jednym spotkaniu zdobył tylko Patty Mills (39) i Carmelo Anthony (37).
Nigeria wygrała w 3. kwarcie 24-15, a w całym spotkaniu przegrywała już tylko różnicą dwóch „oczek” 54-56. Niespodzianki jednak nie było. Podopiecznych Vincenta Colleta nie dali szans rywalom i mówiąc językiem potocznym, dowieźli czwarte zwycięstwo 79-73 do końca, i z 2. miejsca w grupie wchodzą do ćwierćfinału, w którym zmierzą się z Hiszpanią. Najlepszym strzelcem w meczu przeciwko drużynie z Czarnego Lądu był Nicolas Batum, autor 23 punktów i 6 zbiórek. Wspomógł go jeszcze podkoszowy, Boris Diaw (10 punktów, 6 zbiórek, 4 asysty).
Bardzo słaby występ zaliczył zawodnik New Orleans Hornets. Al-Farouq Aminu spędził na parkiecie 27 minut, w tym czasie nie zdołał zdobyć niestety żadnych punktów, ale na swoim koncie zapisał 3 zbiórki.
Nigeria i Aminu kończą więc swoją przygodę na Igrzyskach Olimpijskich. Na pewno nikt nie oczekiwał od nich wiele, dlatego też nie można mówić o porażce czy nieudanym występie. 1 zwycięstwo i 4 porażki, 5 miejsce w grupie A, tak prezentują się statystyki Nigeryjczyków.
USA nie zawiedli, co więcej, sprostali wszelkim oczekiwaniom.
Lebron James, Kevin Durant, Kobe Bryant i reszta wielkich zawodników, w swoim ostatnim grupowym pojedynku, bardzo pewnie ograła reprezentację Argentyny 126-97.
Po pierwszej połowie nie było jednak tak wesoło. Czyżby Amerykanie odpuścili w pewnym stopniu grę w defensywie? Cóż, nic złego się im z tego powodu nie stało. Po 20. minutach gry było jednak gorąco, a faworyci prowadzili tylko różnicą punktu 60-59.
Po zmianie stron nie było już wątpliwości, kto jest lepszy. Kevin Durant zaczął trafiać seryjnie rzuty z dystansu, a Russel Westbrook wsadził piłkę do kosza w taki sposób, że cała ławka rezerwowych wstała z miejsc. Argentynie nie pomógł nawet Manu Ginobili (16 punktów, 7 strat) i gracz Houston Rockets – Luis Scola (11 punktów).
Najlepszym graczem po stronie zwycięskiej drużynie był wspomniany już wcześniej Kevin Durant, który zdobył 28 punktów, trafiając przy tym 8 na 10 rzutów za 3. 18 punktów dorzucił Lebron James, a 17 „oczek” i 7 asyst Chris Paul. Po 13 punktów zdobyli jeszcze Kevin Love i Andre Iguodala.
Wybrany z 1. numerem w drafcie 2012, „Szerszeń”, Anthony Davis, dostał od trenera tym razem tylko 7:32 minuty gry. W tym czasie zdołał zdobyć jednak 2 punkty, zebrać 2 piłki i raz zablokować rzut rywala. USA zmierzą się w ćwierćfinale z Australią.
Ćwierćfinały:
Brazylia vs. Argentyna
USA vs. Australia
Francja vs. Hiszpania
Rosja vs. Litwa