New Orleans Hornets grali dzisiejszej nocy z Washington Wizards i miała to być łatwa i gładka wygrana nad najsłabszą drużyną ligi. Miał być również wielki powrót Anthony’ego Davisa i zwycięstwo, tak się jednak nie stało. Niespodziewanie po dobrej pierwszej połowie „Szerszenie” stracili zupełnie swój rytm i grali koszmarnie w drugiej połowie co wyśmienicie wykorzystała drużyna z Waszyngtonu wygrywając 77 – 70.
Drużyna Monty’ego Williamsa zaczęła to spotkanie bardzo dobrze. Świetna obrona i dobra skuteczność zatrzymała Wizards na jedynie 11 punktach w pierwszych 12 minutach rzucając samemu 22. Dobrze grali Austin Rivers i Ryan Anderson, a swój powrót na parkiet zaliczył Davis, który zdobył swoje pierwsze punkty po 3 minutach gry. Pod kosz drużynę Wizards nie chciał przepuścić Robin Lopez, który zagrał dzisiaj bardzo dobre spotkanie na deskach i w obronie.
O wiele gorzej nie było i w drugiej kwarcie. Anthony Davis zdobył dwa punkty, Ryan Anderson trafił dwie trójki, a Austin Rivers rozgrywał wyśmienite zawody swoimi wejściami pod kosz. Hornets przegrali kwartę 25-20 głównie dzięki świetnej grze Jordana Crawforda i sędziom, którzy byli dzisiaj bardzo wrażliwy na jakikolwiek kontakt i posyłali „Czarodziei” na linię rzutów wolnych.
Trzecia kwarta w wykonaniu New Orleans Hornets to już koszmar. Głupie straty, słaba obrona i przede wszystkim fatalna skuteczność. Praktycznie żaden z zawodników nie potrafił się wstrzelić. Szczególnie Greivis Vasquez przeżywa ostatnio widoczny spadek formy – dzisiejszej nocy próbował trafić aż do skutku, co zupełnie mu nie wychodziło. Ryan Anderson po super pierwszej połowie spudłował wszystkie swoje rzuty w drugiej. Tak po prostu nie można grać! Hornets przegrali 20-18 w trzeciej kwarcie.
Czwarta kwarta była jeszcze gorsza pomimo olbrzymich chęci Anthony’ego Davisa, który blokował, przechwytywał i wybiegał do kontr jak szalony, ale swoją drogą mimo tego nikt nie chciał mu podać gdy ten miał czystą drogę pod kosz. Nasza gra ofensywna w czwartej kwarcie po prostu leżała. Jedyne co mogło się podobać to alley-oop Riversa do Davisa oraz akcja 2+1 również Davisa. Hornets przez fatalną czwartą kwartę przegraną 21-10 przegrali ostatecznie 77 – 70.
Tak jak było zapowiadane Anthony Davis wrócił do gry wchodząc z ławki. Rozegrał 25 minut na parkiecie podczas których zdobył 13 punktów, 8 zbiórek, 3 bloki, 3 przechwyty i 2 straty. Trafił również 5-10 rzutów z gry. Oprócz Davisa najlepszy był dzisiaj Robin Lopez (2 punkty, 10 zbiórek, 5 bloków, 4 straty i 1-3 z gry) oraz Austin Rivers (11 punktów, 5 zbiórek, 3 asysty i 5-8 z gry), który widocznie gra z meczu na mecz coraz lepiej i wygląda o wiele pewniej mając piłkę w rękach.
Kto zawiódł? Przede wszystkim Greivis Vasquez, który w 30 minut spudłował 12 z 14 oddanych rzutów, zdobył 5 punktów, 5 asyst i 8 zbiórek. Ryan Anderson w niecałe 38 minut zanotował 17 punktów, 11 zbiórek, ale był dzisiaj 7-21 z gry z czego 3-12 to rzuty zza łuku. Gdyby nie pudła obydwóch panów w drugiej połowie to myślę, że Hornets spokojnie mogliby wygrać to spotkanie.
Al-Farouq Aminu miał 6 punktów i 6 zbiórek, Jason Smith i Roger Mason 5 „oczek”, a Brian Roberts 6 punktów i 4 asysty.
Po stronie Washington Wizards najlepszym zawodnikiem był Jordan Crawford. Zaliczył dwie akcje 2+1 i zdobył w sumie 28 punktów (9-24 z gry), 6 zbiórek i 4 asysty. Oprócz niego Bradley Beal miał 15 punktów, 7 zbiórek i 4 asysty i Nene Hilario zapisał na swoim koncie 10 zbiórek i 10 punktów w 20 minut z ławki.
Po blamażu z „Czarodziejami” New Orleans Hornets czeka drugie spotkanie w back-to-back z Oklahoma City Thunder.