”Szerszenie” w gazie! Kolejna wygrana!

New Orleans Hornets minionej nocy podejmowali we własnej hali Memphis Grizzlies. Nieoczekiwanie najsłabsza drużyna w konferencji zachodniej odniosła zwycięstwo nad walczącymi o dobrą lokatę przed playoffs 88:75. Do wygranej Hornets poprowadził oczywiście Eric Gordon, który zanotował tej nocy 18 punktów i 2 asysty.

Przed spotkaniem fani Hornets mogli po raz pierwszy powitać w New Orleans Arena nowego właściciela klubu, który został przywitany owacją na stojąco. Tom Benson bo o nim mowa postanowił na własne oczy zobaczyć swój ”świeży” nabytek oraz przemówić w szatni do zawodników, którzy zrehabilitowali się mu świetną grą.

To wspaniałe uczucie, gdy na hali ogląda nas tak oddany właściciel” – komentował dumny Jason Smith.

Powracając do wydarzeń na parkiecie, pierwsza kwarta była bardzo wyrównana. Przeważały błędy, oraz brak skuteczności o czym świadczy mały wynik po 12 minutach. Wszyscy liczyli iż druga odsłona będzie lepsza i tak było. Memphis zaczęli przeważać,a ich lider Rudy Gay z łatwością zdobywał kolejne punkty. Nadzieję na pokonanie ekipy Grizzlies dał Eric Gordon ( tak znowu on!), który na koniec świetnie ograł defensywę, lecz jego rzut nie znalazł drogi do kosza, wtedy Al-Farouq Aminu znalazł się w odpowiednim miejscu i popisał się wsadem.

Po przerwie ekipa z Luizjany wyszła podwójnie zmotywowana. Uwierzyli że Grizzlies nie są dziś tak straszni jak się wydają. Ponownie świetnymi akcjami popisywał się świetnie dysponowany tego wieczoru Aminu, który z łatwością pakował piłki do kosza, gra w obronie Memphis pozostawiała wiele do życzenia. ”Szerszenie” zdominowali całkowicie i spokojnie mogli schodzić do szatni na ostatnie 12-minut prowadzać różnicą 6 punktów.

Staram się dać z siebie wszystko i pomóc drużynie, przyszłość Hornets maluje się w jasnych barwach’‚ – dodał po meczu Gordon.

Ostatnia odsłona nie wiele odbiegała od poprzedniej. Gospodarze pewnie kroczyli po trzecią wygraną z rzędu i tak się stało. Najwięcej punktów zdobył wcześniej wspominany Eric Gordon (18 punktów).  Dobrze na parkiecie czuł się także rezerwowy Carl Landry, zaliczając double-double (16 punktów, 11 zbiórek).

Nie gorzej zagrali Jason Smith (14 punktów) oraz Aminu który pod nieobecność Trevora  naprawdę świetnie sobie radzi. Jest coraz bardziej eksploatowany przez drużynę i dziś to pokazał ( 12 punktów, 7 zbiórek i 2 asysty). Ciekawostką jest iż w meczu Chris Kaman oddał tylko 2 rzuty w tym jeden celny, i  dość nieoczekiwanie na parkiecie przebywał zaledwie przez 20 minut. Rozgrywający Vasquez także dziś nie mógł dziś wpasować się w mecz (2-10 z gry).

Z rezerwowych słabsze spotkanie rozegrał Marco Belinelli. Włoch który ostatnio zdobywał ponad 10-punktowe zdobycze dziś tylko 6 punktów.

W Memphis Grizzlies tradycyjnie najlepszy był Rudy Gay (24 punkty, 4 zbiórki). Zawodnik na którego zwracałem uwagę w zapowiedzi spotkania grał bardzo dobrze i głownie dzięki niemu nie było blamażu w Nowym Orleanie. Po 11 oczek dorzucił O.J.Mayo oraz center Marc Gasol który na 7 minut przed zakończeniem spotkania w walce podkoszowej z zawodnikiem Hornets upadł nieszczęśliwie i musiał opuścić parkiet ze względu na ból.

Fatalnie spisał się rozgrywający Mike Conley. Gdy przebywał na parkiecie Grizzlies byli aż -19. Pudłował niemiłosiernie (1-8 z gry) i był jednym z głównych przyczyń porażki.

Podsumowując New Orleans Hornets odnieśli już trzecią wygraną z rzędu i jest to najlepsza passa w tym sezonie. Dla Memphis jest to niewybaczalna porażka gdyż oddalili się od Clippers w walce o czwartą lokatę, lecz jak wszystko  na to wskazuję obie drużyny spotkają się już w pierwszej rundzie playoffs.

”Szerszenie” już dziś zagrają z najgorszą drużyną Charlotte Bobcats. Kolejna wygrana? Zanosi się że tak i niebezpiecznie zbliżamy się do stosunku wygranych Cleveland i Sacramento jak wiemy walczymy w tym roku o wysoki draft.