New Orleans Hornets znów zagrali słaby mecz, znów na własnym parkiecie i znów przegrali. „Szerszenie” , dając się ograć Suns doznali 18. porażki w sezonie, przy zaledwie 4. zwycięstwach. Zespołowi z gorącego stanu Arizona, (patrząc na swój termometr, mówię to z zawiścią w oczach…) wygraną zapewnił Steve Nash i Marcin Gortat. „Słońca” ostatecznie wygrały 103 – 120.
Chociaż oglądałem całe spotkanie to nie mogę o nim dużo napisać. Mecz w New Orleans Arena od początku zapowiadał się bardzo ciekawie. Kiedy dowiedziałem się na dodatek, że Nash jednak założy meczową koszulkę, z dużymi oczekiwaniami zasiadłem o 5:00 przed ekranem komputera.Z nadziejami, na których się skończyło. Mecz był po prostu – słaby. Obrona to rzecz obca tym drużynom .Gra obu zespołów wyglądało podobnie jak Mecz Gwiazd w Polskiej lidze, no dobra, przesadziłem… O wiele lepiej jednak nie było. „Szerszenie” straciły najwięcej punktów na własnym parkiecie, bo aż 120, przy czym 64 po zmianie koszy.
Spotkanie od początku było bardzo wyrównane i gdyby nie seria 7. rzutów osobistych, Hornets wychodziliby po przerwie ze sporą zaliczką. Skończyło się jednak na bodajże 4 punktach przewagi. 4. kwarta to popis gry gości. Wynik 32-16 mówi sam za siebie. Spytacie, serio? Drużyna , której wizytówką jeszcze tak niedawno była obrona, daje sobie rzucić 32 punkty w decydujących losach pojedynku? True story.
Jeden z najlepszych występów zaliczył dziś Marcin Gortat. Nasz rodzynek na parkietach NBA przez 38 minut zdołał uzbierać 23 punkty i 11 zbiórek, trafiając przy tym 11 na 14 rzutów z linii rzutów wolnych. Lider zespołu – Steve Nash, prześcignął Kevina Johnsona w liczbie asyst, przechodząc tym samym do historii. Do tego udało mu się zdobyć aż 30 punktów i rozdać 11 asyst, które jak napisałem powyżej pozwoliły mu na pobicie rekordu.
Zadaję sobie jedno pytanie. Jak trafiając 40/77 z gry, 9/16 zza łuku i 14/17 z linii, można przegrać mecz?! Tak dobrej skuteczności Hornets dawno nie mieli, co po części wynika z fatalnej obrony przyjezdnych. Marco Belinelli wreszcie rozpoczął mecz z ławki, co, jak widać wyszło mu na dobre. Włoch trafił bowiem 3/5 rzutów za 3 punkty, w tym jednego buzzer beatera.
Najlepszy występ w sezonie, jak nie w życiu, zanotował Greivis Vasquez, autor 20 punktów i 12 asyst. Drugi Meksykanin – Gustavo Ayon, z pewnością sprawdza się w roli zmiennika, tej nocy – 10 punktów i 3 zbiórki zapisano przy jego nazwisku. Zawiodła cała reszta. Chociaż Jack, Okafor, Ariza i Smith zdobyli powyżej 10 punktów , to i tak nie ma nic gorszego od przeciętnego występu jakim się dziś mogą pochwalić… 14 minut Carla Landr’ego i 6 punktów też nie napawa optymizmem…
Słońca się przełamały, a w Phoenix promyki słońca świecą coraz jaśniej. Hornets natomiast marzą już chyba o przyszłorocznym drafcie i przyszłorocznym sezonie NBA, w którym teoretycznie powinni mieć spore szanse.
Skrót meczu: