15 grudnia to czas, gdy większość zawodników, którzy podpisali nowe umowy w lato, są dostępni już na rynku transferowym i drużyny mogą odsyłać ich w wymianach. Można więc to nazwać oficjalnym otwarciem szaleństwa transferowego, które będzie trwać aż do lutego. Trzeba przyznać, że póki co na rynku jest dosyć cicho, ale nigdy nie wiadomo co może przynieść jutro – zwłaszcza w sytuacji, w jakiej znajdują się New Orleans Pelicans.
I to właśnie o tej drużynie póki co jest, być może, najgłośniej podczas ostatnich dni. Nic dziwnego, to właśnie te drużyny, które wyjątkowo słabo zaczęły sezon, pomimo wysokich oczekiwań, będą szukały właśnie jakiejś szansy na małą odbudowę lub kompletną przebudowę. Obok Pelicans aktywni są m.in. Houston Rockets (Dwight Howard szuka nowego domu, znowu?) czy Memphis Grizzlies.
Przed Pelikanami wyjątkowo ciężkie decyzje. Sezon i szanse na awans do Playoffs przy bilansie 6-18 wydają się wisieć na ostatnim włosku i, kto wie, czy Dell Demps nie będzie wręcz zmuszony przez zarząd z góry do przeprowadzenia sporych zmian. Pytaniem jest jednak – czy Generalny Menadżer powinien starać się odratować jeszcze ten rok i walczyć o awans czy pomyśleć bardziej przyszłościowo, odrzucić prawie straconą kampanię i zacząć się zbroić na przyszły sezon.
Pelikany, mimo wszystko, powinny wstrzymać się z transferami. Postarać się doczołgać do stycznia, poczekać na Quincy’ego Pondextera i na to jak ten zespół w całości zadziała u Alvina Gentry’ego. W styczniu Pelicans będą mogli również dopiero handlować Alexisem Ajincą i Norrisem Cole’m. Jeśli trener stwierdzi, że w tym składzie nie da się wygrywać spotkań według jego filozofii, a zarząd będzie WYMAGAŁ zwyciężania jeszcze w tym roku to Dell Demps natychmiastowo zaatakuje na rynku.
Bardzo prawdopodobne, że wytransferuje wówczas w pierwszej kolejności Ryana Andersona na kilka assetów, które będzie mógł wykorzystać do gry Alvin Gentry lub sam Dell Demps w kolejnych transferach – jak na przykład dorzucając tego-kogoś do Omera Asika i pozbywając się jego, póki co, fatalnego kontraktu.
Niewykluczone, że z klubem może pożegnać się również Eric Gordon, któremu kończy się w tym roku duży kontrakt i wiele klubów, które chciałyby zacząć przebudowę mogłyby być zainteresowane możliwością wyczyszczenia sobie tym samym listy płac.
Wobec ostatnich zachowań pod znakiem zapytania znajduje się również przyszłość Tyreke’a Evansa w tym klubie. Jak sam już-rozgrywający mówił, nie potrafi on odnaleźć się w systemie Gentry’ego. Tyreke twierdzi, że w myśl jego sposobu gry on ma zamiar wciąż ATAKOWAĆ i gdy nadarzy się taka okazja, wówczas oddać piłkę do lepiej ustawionego kolegi. Pokazuje to po prostu jak bardzo Evans ma potrzebę ciągłej gry z piłką, a od czego odejść chce Alvin. Nowy trener wymaga natychmiastowego ruchu piłką, wielu wymian podań – Tyreke po prostu nie rozumie, jak ma mi to pomóc?
Warto wspomnieć o tym, iż na rynku znaleźli się już tacy gracze jak Markieff Morris, Miles Plumlee czy nawet Dwight Howard, którzy mogą w najbliższym czasie znaleźć się w innych klubach. Opcji wydaje się być bardzo wiele, wystarczy posłuchać i poszukać. Według raportu same Pelikany udostępniły już w rozmowach transferowych przede wszystkim Omera Asika.
Inna, bardziej drastyczna, opcja to kompletne czyszczenie salary cap, walka o picki, staranie się o przetankowanie obecnego sezonu i nowy start oraz budowanie lepiej pasującego zespołu wokół Anthony’ego Davisa i Della Dempsa. Byłyby to bardzo ciężkie następne miesiące i na pewno nie oglądałoby się przy tym przyjemnie tego co grać miałyby Pelikany, ale czy nie byłoby warto zainwestować w przebudowę i zaatakować ligę od nowa?
Golden State Warriors przytankowali w sezonie 2011-12 i w drafcie pozyskali Harrisona Barnesa czy Festusa Ezeliego – 3 lata później zdobywają tytuł, a ta dwójka to bardzo ważne ogniwa w mistrzowskim teamie. Wyobraźmy sobie wysoki pick Pelicans w drafcie 2016 oraz pozyskane wybory pod koniec pierwszej rundy i na początku drugiej. Można byłoby zacząć na porządnych fundamentach.
Czekamy.