New Orleans Hornets wygrali swoje pierwsze spotkanie w sezonie 2012/2013 z Utah Jazz 88 – 86. Losy meczu musiały zostać rozstrzygnięte dopiero w ostatnich sekundach spotkania, kiedy to Ryan Anderson wyprowadził po rzucie za trzy „Szerszenie” na prowadzenie, a Greivis Vasquez na niecałe dwie sekundy przed końcową syreną ustalił wynik game-winnerem.
Jedyną złą wiadomością jest to, że Anthony Davis musiał opuścić parkiet i zejść do szatni w drugiej kwarcie po tym jak zderzył się głową z Austinem Riversem. „The Brow” nie wrócił już do gry, a lekarze przewidują wstrząs mózgu po tym jak 19-latek nie potrafił odpowiedzieć na typowe pytania typu „Jaki mamy dziś dzień?”. Wyniki badań, które Anthony już przeszedł będą nam znane zapewne po południu.
Autor: Łukasz Dudek
Już po pierwszych minutach pierwszej kwarty mogliśmy się spodziewać niezwykle wyrównanego spotkania w, którym żadna z drużyn nie jest znaczącym faworytem. Pierwsze punkty w spotkaniu zdobył Gordon Hayward wykorzystując błyskotliwe podanie rozgrywającego drużyny z Salt Lake City, Mo Williamsa. W odpowiedzi na poczynania Utah Jazz efektywnym wejściem pod kosz popisał się Aminu otwierając wynik po stronie „Szerszeni”. Pierwszą kwartę cechował olbrzymi boiskowy chaos, obie drużyny grały na niskiej skuteczności popełniając co rusz głupie straty w wyniku czego żaden z zespołów nie potrafił przejąć inicjatywy. Pierwsze 12 minut spotkania zakończyło się remisem po 19 po tym jak w ostatnich sekundach rzutem za trzy punkty popisał się Williams.
Początek drugiej kwarty wyglądał równie wyrównanie. Główną role w zespole Hornets odgrywało trio Davis-Smith-Anderson. Były gracz Magic rzucając dwie trójki nie pozwolił na ucieczkę drużynie Utah Jazz. Z równie dobrej strony pokazał się Anthony Davis, który dwukrotnie zablokował swoich rywali uniemożliwiając im łatwe zdobycie punktów.
Do nieprzyjemnego zdarzenia doszło przy stanie punktowym 32-31. W wyniku walki pod koszem Austin Rivers przypadkowo wpadł na Davisa uderzając go w głowę. Jak się później okazało uraz był groźniejszy niż się wydawał po obejrzeniu powtórki i w konsekwencji tych wydarzeń gracz wybrany z jedynką w tegorocznym Drafcie musiał opuścić parkiet na który już nie wrócił (8 punktów, 6 zbiórek, 2 bloki).
Nie podłamało to jednak graczy Hornets, którzy dalej konsekwentnie grali swoje. W roli zmiennika bardzo dobrze wywiązywał się Ryan Anderson. Gra w dalszym ciągu toczyła się na zasadzie punkt za punkt. Gdy wydawało się, że gracze gospodarzy spokojnie dowiozą 2-punktowe prowadzenie nastąpiła analogiczna sytuacja do pierwszej kwarty- na 30 sekund przed końcem przy stanie 38-40 celnym rzutem za 3 punkty popisał się Williams ustalając wynik spotkania do przerwy.
Gra po przerwie wyglądała tak samo jak dwie poprzednie kwarty – pokaz indolencji strzeleckiej z obu stron zakończył gracz Utah po czym nastąpiła szybka odpowiedź ze strony Hornets. Kolejną celną „trójką” popisał się świetny w tym meczu Ryan Anderson. W trzeciej kwarcie gracze drużyny prowadzonej przez Monty Williamsa szybko wywalczyli sobie 4 punktową przewagę, którą w pewnym momencie zwiększyli do 7 punktów co było najwyższym prowadzeniem „Szerszeni” w tym spotkaniu.
Gracze gości jednak się nie załamali i wzięli się do skutecznego odrabiania strat, po akcjach Williamsa i Haywarda szybko zmniejszyli przewagę do dwóch oczek. Xavier Henry udzielił odpowiedzi rywalom mając nawet szansę na akcje 2+1, ale nie wykorzystując rzutu wolnego doprowadził do poprzedniej czteropunktowej przewagi, która została utrzymana do końca trzeciej kwarty. Na ostatnią odsłonę meczu gracze obu drużyn schodzili przy wyniku 63-67.
Czwarta kwarta zapowiadała się niezwykle emocjonująco, obie drużyny miały szansę i chęci na pozytywny wynik w dzisiejszym meczu. Pierwsi punkty tradycyjnie zdobyli gracze Utah Jazz wykorzystując stratę Henrego. Ostatnie 12 minut niczym się nie różniło od poprzednich kwart, żadna z drużyn nie potrafiła odskoczyć na więcej niż 4 punkty.
Gdy w końcówce wydawało się, że Hornets są na dobrej drodze na powiększenie swojej przewagi zostali ukarani rzutem za 3 punkty przez Randy’ego Foye’a w wyniku czego przewaga gospodarzy zmalała do 1 punktu. Na dwie minuty przed końcem efektowną akcją popisał się Paul Millsap wyprowadzając drużynę z Utah na prowadzenie.
Końcówka spotkania w wykonaniu graczy „Szerszeni” była beznadziejna, gra ofensywna, która dotychczas sprawowała się bardzo dobrze zaczęła wyglądać zupełnie inaczej. W żaden sposób nie potrafiliśmy zdobyć punktów co mogło mieć tragiczne skutki gdyby Hayward wykorzystał oba rzuty wolne – swoją drogą po bardzo kontrowersyjnym gwizdku, kontrowersyjnych sędziów, którzy chyba byli z Utah. Na szczęście tak się nie stało, białoskóry gracz Jazz wykorzystując tylko jeden rzut wolny na 50 sekund przed końcem wyprowadził swoją drużynę na 2 punktowe prowadzenie.
Widmo nadchodzącej porażki najwidoczniej zmotywowało graczy Hornets, Ryan Anderson po raz kolejny popisał się celną trójką. Wynik na 32 sek przed końcem wyglądał 83-84. Po tym jak trener Utah Jazz wziął czas ci popisali się dwoma niecelnymi rzutami, ich jedyną szansą na jeszcze jedną akcją było faulowanie gracza Hornets. Wybór padł na Masona, który zebrał piłkę, ten popisał się iście stoickim spokojem wykorzystując 2 rzuty wolne co poskutkowało 3 punktową przewagą Szerszeni.
Po dobrze rozegranej akcji Jazzmanów na czystej pozycji został Mo Williams, nie pozostało mu nic innego niż rzucić tak jak to robił pod koniec pierwszej i drugiej kwarty, ten jednak się pomylił, na nieszczęście Hornets piłkę zebrał Foye, który oddał ją z powrotem do Williamsa. Świetnie kryty nie miał szans na skuteczne oddanie rzutu, musiał podzielić się piłką, szczęśliwcem tym był Millsap, który w porównaniu do swojego kolegi z drużyny rzucił celnie zza łuku (pamięta ktoś spotkanie z Heat – Jazz i show Millsapa?) doprowadzając wynik spotkania do remisu.
Na rozegranie swojej akcji Hornets mieli 7 sekund, w momencie w, którym wszyscy spodziewali się dogrywki świetnym floaterem na 1.7 sekund przed końcową syreną popisał się Greivis Vasquez zapewniając zwycięstwo „Szerszeniom”, bowiem rzut po zwycięstwo Jazzmanów zmarnował Mo Gotti.
Statystycznie – Greivis Vasquez zakończył spotkanie z 13 punktami, 10 asystami, 4 zbiórkami i 3 stratami, jeżeli dalej będzie grał na takim poziomie to będzie jednym z głównych faworytów do nagrody MIP w tym roku. Liderami Hornets w ataku byli Robin Lopez (19 punktów, 7 zbiórek) i Ryan Anderson (19 punktów, 6 zbiórek, 3 asysty), którzy pod nieobecność naszych liderów trzymali „Szerszenie” w grze w najtrudniejszych momentach.
Bardzo dobrze spisał się również Al-Farouq Aminu, który po raz kolejny był zupełnie innym – lepszym – zawodnikiem niż rok temu, dzisiaj 15 punktów, 8 zbiórek, 2 asysty i 2 przechwyty. Jeżeli chodzi o Austina Riversa, to pierwszoroczniak na parkietach NBA wciąż nie potrafi się wstrzelić i nie trafił ani jednego rzutu z gry (0-4), odpokutował jednak 6 asystami, 2 zbiórkami i 2 przechwytami.
Najlepszymi zawodnikami po stronie Utah Jazz byli Randy Foye (20 punktów, 4 zbiórki), Mo Williams (16 punktów i po 4 zbiórki i asyst) oraz Al Jefferson (10 punktów, 8 zbiórek) i Gordon Hayward (14 punktów, 4 zbiórki i 3 asysty).
Po niezwykle ciekawym meczu Hornets pokonali Utah Jazz 86-88. Ciężko wyróżnić najlepszego zawodnika z racji tego, że na sukces pracowała cała drużyna. Następnym rywalem drużyny Hornets będą Chicago Bulls z którymi spotkamy się już dziś w nocy w Chicago – nasze pierwsze spotkanie back-to-back, miejmy nadzieję, że już z Anthonym Davisem nasi ulubieńcy zapewnią nam kolejną dawkę emocji.