To raczej kolejny mecz bez większej historii. New Orleans Pelicans wygrali gładko z przyjezdnymi z Los Angeles 96 – 80 i powrócili do bilansu na poziomie 0.500 zwycięstw znajdując się już w tabeli za Oklahoma City Thunder oraz Phoenix Suns, którzy odnotowali dłuższe serie zwycięstw. Ważniejszą rzeczą jednak niż zwycięstwo nad okrojonymi Lakers to powrót na parkiet Anthony’ego Davisa.
Pan Wielka Brew miał problem z wejściem w mecz w pierwszych minutach. Swoją grę i umiejętności na półdystansie pokazał nam jednak w trzeciej kwarcie, gdzie wyraźnie widać było jak jego pewność siebie po dokuczliwej kontuzji stopy wraca. Zdobył kilkanaście punktów z rzędu i niemal w pojedynkę – przy małej pomocy Tyreke’a Evansa – poprowadził zespół do wygranej.
„Byłem nieco zardzewiały. Piłka zatrzymała się na obręczy, spudłowane wsady… Pomyślałem sobie, że to może być ciężka noc dla mnie. Zacząłem jednak grać ostro i twardo, a gra sama powróciła. Drużyna świetnie dostarczała mi piłki w odpowiednim momencie i odpowiednim miejscu.” – o powrocie mówił AD
Co prawda przez trzy pierwsze kwarty wynik był na styku i oscylował w okolicach remisu, ale widać było jak Monty Williamsa ma wszystko pod kontrolą. Czwarta kwarta to już samodzielny odjazd od Jeziorowców i dominacja, która skończyła się wynikiem 27 – 12.
Poza Anthonym Davisem, który zapisał na swoim koncie 29 punktów, 8 zbiórek i 4 bloki trzeba wspomnieć o career-night Erica Gordona. Rzucający obrońca może pochwalić się po dzisiejszym meczu swoim drugim double-double w karierze, poprzednio zanotował takie cyfry będąc jeszcze w Los Angeles Clippers, w 2010 roku. Dzisiaj zagrał na poziomie 17 punktów i 10 asyst i był jedną z kluczowych postaci zespołu – chcemy więcej takiego Erica.
19 punktów i 4 asysty dołożył od siebie Tyreke Evans, a aż 12 „oczek” zdobył Quincy Pondexter, który coraz lepiej zaczyna wyglądać na parkiecie i wkomponowywać się w system Monty’ego. Q-Pon w ostatnich meczach wygląda znacznie lepiej niż Dante Cunningham (którego powinien zastąpić w pierwszej piątce) oraz Ryan Anderson. Szczególnie Ryno zmaga się ostatnio z poważnym kryzysem strzeleckim – w ostatnich 6 meczach jest 28% z gry oraz 28% za trzy.
Następne spotkanie zespół z Nowego Orleanu rozegra z najsłabszą ekipą Zachodu – Minnesota Timberwolves i jeśli nie teraz, to kiedy?