Sezon 2014-15 New Orleans Pelicans to istna parabola – od wielkich nadziei, przez masę kontuzji i wielki rzut Anthony’ego Davisa dający ostateczną przewagę nad Oklahoma City Thunder, aż po wymarzony powrót do playoffs, gdzie Pelikany musiały uznać kompletną wyższość przyszłych mistrzów NBA.
Pomimo olbrzymich kłopotów ze zdrowiem Monty Williams zdołał doprowadzić swoją okrojoną z gwiazd drużynę do celu, jaki został mu narzucony przed rozpoczęciem kampanii. Dell Demps i podstarzały już właściciel klubu, Tom Benson, wypowiadali się o swoim trenerze w samych superlatywach – po czym niespodziewanie go zwolnili dając jasno do zrozumienia, iż patrząc na swój zespół chcą dotrzeć wyżej i w ekspresowym tempie, a osiągnąć tego nie będą w stanie w obecnym systemie.
Przechodzimy więc do największego ruchu transferowego New Orleans Pelicans tego lata – ściągnięcia Alvina Gentry’ego, który ma kontynuować falę wznoszącą na jakiej od kilku miesięcy znajduje się klub z Nowego Orleanu. To właśnie na głównego asystenta Steve’a Kerra w mistrzowskich Golden State Warriors postawił Dell Demps z nadzieją iż podobny system i dobre wzorce przeniesie na młody zespół z Anthonym Davisem na czele. O tym, że ofensywa Pelicans dzięki pozyskaniu Alvina może wiele zyskać wiedzą chyba wszyscy. Głównym problemem pozostawała jednak defensywa – tutaj pojawił się Darren Erman, czyli kreator obrony jaką dzisiaj możemy podziwiać m.in. w Golden State Warriors i Boston Celtics. Jedno jest pewne – sztab szkoleniowy Pelicans został kompletnie odmieniony i na papierze być może wygląda jak jeden z lepszych w lidze. Czy to przeniesie się na wyniki w kampanii 2015-16? Jak daleko mogą zajść Pelikany tym razem?
TRANSFERY
Anthony Davis – podpisał dotychczas największy w historii NBA kontrakt. Za 5 lat w Nowym Orleanie zainkasuje 145 mln $ i pomimo, że suma ta jest kompletnie kosmiczna to można śmiało przyznać, że już najlepszy silny skrzydłowy ligi w pełni na to zasługuje. Pelicans dzięki temu ruchowi są ustawieni na co najmniej 5-6 sezonów i „jedyne” co muszą teraz zrobić to dołożyć odpowiednie klocki do tej układanki.
Alexis Ajinca – przedłużył kontrakt z Pelicans o kolejne 4 lata i zarobi 19 mln $. Francuz dostanie tak duże pieniądze za świetny okres pod nieobecność Anthony’ego Davisa. Jego rola w zespole wciąż rośnie.
Omer Asik – 44 mln $ za 5 lat gry. Tyle dostanie Turek, który ostatnie dwa sezony miał bardzo przeciętne spowodowane mniej lub bardziej kontuzjami (i Dwightem Howardem). Dla jednych jeden z najgorszych kontraktów tego lata, ale dla Alvina Gentry’ego jedna z najważniejszych części zespołu.
Norris Cole – telenowela z mistrzem NBA z Miami Heat trwała aż po ostatnie dni przed otwarciem obozu przygotowawczego. Agent Norrisa – który reprezentuje też m.in. Tristana Thompsona – domagał się znacznie większych pieniędzy niż ktokolwiek chciał mu zaoferować, dlatego też podjęli opcję kwalifikacyjną i Cole zostanie w Pelicans na przynajmniej 1 rok, gdzie zarobi 3 mln $. Sprawiedliwie, a rozgrywający będzie miał szansę udowodnić, że zasługuje na więcej.
Dante Cunningham – 9 mln/3 lata. Wobec podwyższenia salary cap ten kontrakt będzie wyglądał całkiem przyjemnie. Przy kontuzjach na początku sezonu Dante będzie nawet w pierwszej piątce.
Luke Babbitt – drugi najskuteczniejszy rzucający za trzy zawodnik ubiegłego sezonu. Nie był on jednak wliczany do oficjalnego zestawienia, gdyż nie oddał wystarczającej do tego liczby rzutów. Nie zmienia to jednak faktu, że za tak dobrze rzucającego gracza, który w systemie Gentry’ego może się dobrze odnaleźć 2.5 mln $ za 2 lata to dobry deal.
Kendrick Perkins – 1.5 mln za 1 sezon. Po prostu: PERKINS.
Alonzo Gee – 1.5 mln za 1 sezon. Ostatni wchodzący z ławki niski skrzydłowy.
Nate Robinson – podpisał kontrakt minimalny na ten sezon, który jednak nie jest gwarantowany. Będzie walczył o powrót do NBA.
Ish Smith – ostatnia układanka dołożona przed zespół. Rozgrywający na niegwarantowanym minimalnym kontrakcie.
SKŁAD
PG: Jrue Holiday, Tyreke Evans, Norris Cole, Nate Robinson, Ish Smith
SG: Eric Gordon
SF: Quincy Pondexter, Dante Cunnigham, Luke Babbitt, Alonzo Gee
PF: Anthony Davis, Ryan Anderson
C: Omer Asik, Alexis Ajinca, Kendrick Perkins
Jrue Holiday – uznawany wciąż za drugiego najważniejszego zawodnika tego zespołu. 25-latek, który w ostatnich dwóch sezonach przez problem z piszczelem zagrał jedynie w 74 spotkaniach. To wciąż jednak solidny rozgrywający i bardzo dobry obrońca na piłce, którego tak bardzo brakowało w meczach z najlepszymi point guardami Zachodu. Zacznie sezon na ograniczeniach minutowych (prawdopodobnie do 20 minut), ale jeśli wszystko pójdzie dobrze i po raz pierwszy od 2 lat przebrnie przez styczeń w jednym kawałku to będzie grał już pełne minuty. To najlepszy kreujący Pelicans, który według Alvina Gentry’ego wygląda fantastycznie w jego systemie. Jedyny problem to zdrowie.
Norris Cole – ściągnięty do klubu tuż przed zamknięciem okna transferowego z Miami Heat praktycznie za darmo. Okazało się, że to zasługujący na większą rolę niż zaledwie 10-minutowe występy gracz. Bardzo dobry i zacięty obrońca, który może zagrozić też rzutem. Jego główny atut to jednak zdobyte doświadczenie, dzięki grze z LeBronem Jamesem czy Dwyane Wade’m na Florydzie. W playoffs z Golden State Warriors to on uczył młodą ekipę Pelicans jak to wszystko wygląda i czego mogą się spodziewać. Bardzo dobrze czuje się obok drugiego rozgrywającego, podczas gdy on może schować się za obrońcami i odpalić z rogu lub ściąć niekryty pod kosz. Sezon rozpoczął jednak od skręcenia kostki i nie zagra przez pierwszych kilka spotkań tracąc przez to szansę na wywalczenie kolejnych cennych minut przy kontuzji Evansa i ograniczeń Jrue.
Nate Robinson – Pelicans testowali kilku innych rozgrywających, ale to Nate z miejsca wpasował się w system Alvina Gentry’ego i to nie ćwicząc wcześniej zupełnie z zespołem. To wciąż ten sam Robinson, który brak centymetrów nadrabia olbrzymim sercem. Będzie w stanie przy problemach ze zdrowiem wesprzeć Anthony’ego Davisa punktowo, a do tego sporo biegać. Z nim na parkiecie Pelikany mogą mieć jednak spore problemy w defensywie, bo nie jest on w stanie po problemach z kolanami nadążyć już za szybszymi zawodnikami, a wysocy wykorzystują swoją przewagę.
Ish Smith – został podpisany przez zespół w ostatnim dniu przed rozpoczęciem sezonu. Zwolniony kilka godzin wcześniej z Washington Wizards dostał szansę w New Orleans w postaci niegwarantowanego kontraktu i będzie prawdopodobnie przez jakiś czas walczył o miejsce w składzie z Nate’m Robinsonem. Jest młodszy, zdrowszy, wybuchowy i kreatywniejszy z piłką. Ma też pewną przewagę jako obrońca, ale czy jest w stanie zagrozić rzutem?
Tyreke Evans – najlepszy zawodnik Pelicans, tuż za Anthonym Davisem w poprzednim sezonie. To on ciągnął grę pod nieobecność Jrue Holiday’a i z typowego scorera zaczął więcej podawać i pomagać kolegom. To za Jamesem Hardenem najlepiej atakujący obręcz obwodowy ligi, który pomimo tego ma problem z kończeniem akcji – jego koledzy o tym jednak bardzo dobrze wiedzą i pudła Evansa są najczęściej w lidze przemianiane na punkty po zbiórce ofensywnej. Być może jedna z ciekawszych historii tego zespołu to to, jak Tyreke wkomponuje się w system Gentry’ego nie dysponując dobrym rzutem (nowy Shaun Livingston?). Nie dowiemy się tego zbyt szybko, gdyż tuż przed startem ligi musiał przejść operację kolana i wypadł z gry na około 2 miesiące.
Eric Gordon – sam o sobie mówi, że czuje się najlepiej od czasów, gdy szalał w Los Angeles Clippers. Drugi najlepszy rzucający za trzy w lidze – tuż za Kyle’m Korverem – ma być jednym tych graczy, którym obecność Gentry’ego w zespole może niesamowicie pomóc. Warto przypomnieć, że to właśnie Phoenix Suns z Alvinem na czele chcieli kilka lat temu wyciągnąć z Nowego Orleanu Gordona oferując mu maksymalny kontrakt, co później wyrównali ówcześni Hornets. Jeśli jego dobra passa zdrowotna i kolejny sezon bez problemów z kolanami będzie trwać to możemy zobaczyć nowego-starego Erica, który będzie sporo biegał i znów atakował obręcz, przy tym będąc niesamowicie groźnym gościem na obwodzie.
Quincy Pondexter – kolejny transfer, który Pelicans dokonali w trakcie ubiegłego sezonu. Pondexter wrócił po swoim debiutanckim sezonie do Nowego Orleanu, a wystarczyło oddać za niego jedynie Austina Riversa. Q-Pon z miejsca stał się efektywnym niskim skrzydłowym, który dobrze broni i jest w stanie „podpalić” się z dystansu. Miał swoje świetne mecze, ale i takie w których był kompletnie niewidoczny. Dobrą serię z Golden State Warriors zakończył operacją kolana, po której rehabilitacja wciąż trwa, a Pelicans nie chcą podać terminu, w którym będzie w stanie wrócić do składu i wskoczyć prawdopodobnie ponownie do pierwszej piątki.
Dante Cunningham – walczący o każdą piłkę niski skrzydłowy, który używany przez trenerów jest głównie jako stoperem dla któregoś z ofensywnych zabójców. Dante nigdy w swojej karierze nie rzucał z dystansu (zaledwie 2 trójki), ale to ma się zmienić. Alvin Gentry wymaga od niego poszerzenia swojego zasięgu i w samym preseason trafił z dystansu 3-krotnie. Pod nieobecność Quincy’ego Pondextera będzie bardzo ważnym zawodnikiem od którego może sporo zależeć.
Luke Babbitt – ten gość potrafi rzucać, to wszystko. Nie zostawiaj go samego na obwodzie, nie pozwól mu się rozkręcić i zaprowadzaj częściej do fryzjera, bo hej, wreszcie ściął swoje włosy.
Alonzo Gee – największa zagadka tego zespołu, przy kontuzjach, które kolejny raz nawiedziły Pelicans może dostać na początku sezonu trochę minut. Od niego zależeć będzie czy wykorzysta je w odpowiedni sposób. Nikt nie powinien spodziewać się po nim jednak czegoś dużego. Typowy średniak.
Anthony Davis – już teraz uważany za top3 zawodników w lidze, a to dopiero 22-latek. Kosmita i potwór to tylko kilka z wielu określeń, jakie rzucają w jego stronę przestraszeni kibice innych zespołów. Już w tym momencie potrafi na parkiecie zrobić niemal wszystko – skończy akcję nad Tobą pod obręczą, zakręci w post, trafi każdy rzut z półdystansu, a później przebiegnie cały parkiet tak szybko jak większość rozgrywających i złapie lecącą w stronę kosza piłkę w powietrzu. Czegoś brakuje? Rzutu z dystansu, powiedziałby zapewne każdy z nas, ale już i to opanował – trafiając 7-13 zza łuku podczas preseasonu. Jest coraz bardziej pewny siebie i wie, że jest w stanie dokonywać rzeczy wielkich, szczególnie gdy cała ofensywa Alvina Gentry’ego będzie podporządkowana jego umiejętnościom. Jeden z głównych kandydatów do nagrody MVP i Obrońcy Roku – jedynymi, którzy zgarnęli te dwie statuetki w jednym sezonie byli Michael Jordan i Hakeem Olajuwon. We Are All Witness, pasuje tutaj idealnie.
Ryan Anderson – mówi, że to było jego najciężej przepracowane lato w życiu. Przeszedł na specjalną dietę, przygotowywał się kondycyjnie i zrzucił ponad 10 kilogramów. Alvin Gentry chce zrobić z niego swojego Channinga Frye’a, gdy ten rzucał masę „trójek” w Phoenix Suns. Ryan może być killerem w ustawieniu z Anthonym Davisem rozszerzając dla niego akcje, ale i od niego samego Pelicans mogą również i zostać mocno karceni w obronie. Anderson nie jest bowiem w stanie biegać za szybkimi skrzydłowymi, a w starciach z silnymi graczami podkoszowymi brakuje mu po prostu siły. Czasami zbyt bardzo chce, ale to może być jego sezon i to w dodatku pierwszy zdrowy od kilku lat.
Omer Asik – przepłacony? Być może, ale to wciąż jeden z najlepszych zbierający w lidze, a jak sam Alvin Gentry mówi – „Nie rozkręcisz szybkiej akcji w ataku, jeśli wcześniej ktoś dobrze nie wywalczył piłki po nietrafionym rzucie. Kimś takim jest Omer”. Turek fantastycznie stawia również zasłony, a przy tym jest inteligentnym defensywnym centrem – co udowodnił w swoim najlepszym sezonie w karierze w Houston Rockets. Asik jest wreszcie szczęśliwy – dostał pieniądze i pierwsze miejsce w zespole – czego jeszcze potrzeba aby zawodnik odżył na nowo?
Alexis Ajinca – dostał swoje pieniądze niemalże jedynie za to co pokazał pod nieobecność Anthony’ego Davisa czy Omera Asika w ubiegłym sezonie. Grał wówczas na poziomie 20/10 i sam wygrał kilka spotkań. Zabójca z lewej strony w post, jego odhylenie z prawej nogi i długie ręce są nie do obrony i wie o tym doskonale wykorzystując to przy każdej możliwej okazji. To w dodatku bardzo dobry rzucający z półdystansu i prawdziwa ściana w obronie, która jednak zbyt często nabija puste faule i musi schodzić przez to na ławkę. Bardzo możliwe, że zabierze sporo minut Omerowi i będą wspólnie dzielić pozycję centra.
Kendrick Perkins – bardzo dobry obrońca w post i świetny kolega. Na tym jego zalety się kończą, ale właśnie po to został ściągnięty do tego klubu. Ma pokierować nieco karierą Anthony’ego Davisa, pokazać mu z perspektywy doświadczonego centra w tej lidze co jest dobre, a co nie, a przy tym wszystkim pełnić rolę prawdziwego ochroniarza dla gwiazdy Pelicans na parkiecie.
PLUSY
Sztab szkoleniowy – często za kadencji Monty’ego Williamsa brakowało jakiejkolwiek kreatywności w ofensywie. Akcje Pelicans rozpoczynały się, gdy na zegarze 24-sekund czas dobiegał końca, a wówczas zawodnicy często mylili się. Tym zajmie się Alvin Gentry, którego ofensywy w Suns, Clippers czy Warriors zawsze notowane były w top5 ligi. W dodatku jego efekty pracy widać było już w meczach przedsezonowych, gdy zawodnicy momentalnie przechodzili do ataku i nie pozwalali rywalom na chwilę oddechu. Uproszczony ma zostać również system defensywny – zawodnicy chwalili w tej kwestii Darrena Ermana, dzięki któremu nie mają oni już masy różnych ustawień. Wszystko ma być proste i zrozumiałe, taki jest klucz obrony. To może zaprocentować, szczególnie jeśli ma się w trumnie kogoś takiego jak Anthony Davis.
Głębia składu – to wciąż jeszcze niewystarczalnie dobra ławka rezerwowych na podbijanie Zachodu, ale porównując to z czym zaczynał ten zespół poprzedni sezon, to jest tutaj widoczna olbrzymia poprawa. Jeśli będą zdrowi, w drugiej piątce oglądać będziemy Cole’a, Evansa, Cunnighama, Anderson i Ajincę – rok temu? Zacznijmy od tego, że radzić sobie musieli z Jimmerem Fredette, Johnem Salmonsem i Austinem Riversem i tak, może na tym też skończmy. Pelicans wreszcie będą mogli w pewnym momencie złapać chwilę i być pewnym, że rezerwowi nie zawalą w kilka minut wyniku.
Anthony Davis – ten gość będzie jeszcze większy i jeszcze lepszy. Nowy system Gentry’ego i Ermana będą stworzone pod niego i dla niego, a to może zaowocować MVP sezonem i cyframi z kosmosu. W dodatku ten rzut z dystansu, kryjcie się.
MINUSY
Zdrowie – ta ekipa to istny szpital. Poprzedni sezon opuścili w dużej części Eric Gordon, Jrue Holiday, Anthony Davis i Ryan Anderson. W tym roku zaczyna się już to samo. Nie zobaczymy od pierwszego spotkania Alexisa Ajincy, Omera Asika, Luke’a Babbitta, Norrisa Cole’a, Tyreke’a Evansa, a ograniczony będzie Jrue Holiday. Ciężko myśleć tutaj o czymś więcej, jeśli połowa twojego składu leży na fotelu u lekarza.
Druga gwiazda – Anthony Davis potrzebuje do spółki drugiego All-Stara. W dzisiejszej NBA niemożliwe jest bowiem wygranie mistrzostwa w pojedynkę przy takich zespołach jak te Duranta i Westbrooka, Jamesa, Love’a i Irvinga czy Curry’ego, Thompsona i Greena. Pelicans mają co prawda kilku solidnych zawodników, ale przy kimś takim jak Evans, Holiday, Gordon, Anderson i Asik wciaż potrzeba większego nazwiska. Pytaniem jest, czy Anthony Davis będzie w stanie przyciągać wielkich zawodników do Nowego Orleanu?
PRZEWIDYWANIA
Pelicans muszą przetrwać pierwsze tygodnie sezonu, które biorąc pod uwagę sam terminarz będą już bardzo ciężkie. Do tego wszystkiego dochodzi również brak Tyreke’a Evansa i problemy wymienionych pierwszych graczy. Głównym celem na początku będzie utrzymanie się w czołowiej ósemce, a jeśli zdrowie tylko pozwoli od stycznia zaczną atakować wyższe lokaty. Anthony Davis może poprowadzić ten zespół naprawdę bardzo wysoko i mimo, że do zespołów takich jak Thunder, Clippers, Warriors, Spurs czy Rockets wciąż im daleko to o pozycję tuż za nimi mogą już śmiało powalczyć.
Obstawiam, że pomimo problemów zdrowotnych zajmą szóstą lokatę na Zachodzie, plasując się tuż przed Memphis Grizzlies, od których będzie ich dzielić może 1 wygrana (albo i wcale, tiebreaker). Ich postawa playoffs zależy już jedynie od tego, na jaki zespół i jakie matchupy trafią. W Nowym Orleanie wielu uważa, że jeśli szczęście wreszcie uśmiechnęłoby się w ich stronę to z zespołami z Houston, San Antonio czy Oklahoma City mogłaby być ostra walka, nawet do 7 spotkań. Poza zasięgiem – głównie przez matchupy – wydają się być Warriors i Clippers, którzy w każdym ze spotkań w ubiegłym sezonie byli po prostu zbyt dobrzy.
6 miejsce i 1 runda playoffs, tak może zakończyć się sezon 2015-16 New Orleans Pelicans. Słowem klucz jest tutaj jednak kolejny rok z rzędu „zdrowie” i to od niego zależy gdzie znajdą się Pelikany. Jedno jest jednak pewne, ten zespół warto oglądać. Dla samego Anthony’ego Davisa i tego, jak ich gra pod dowództwem Alvina Gentry’ego może wyglądać. Sky is the limit.