Zapowiedź: vs. Chicago Bulls

Drugi i zarazem ostatni mecz pomiędzy tymi drużynami. Ostatnie spotkanie rozgrywane w Chicago ekipa dowodząca przez Monty’ego Williamsa nieoczekiwanie wygrała 89 – 82 – było to 3 listopada kiedy to jeszcze Eric Gordon większość swojego czasu spędzał na zabiegach rehabilitacyjnych. Warto również dodać, że jest to pierwsze spotkanie po All-Star Weekend w Houston i otwiera Hornets serię back-to-back. 

Trudno cokolwiek napisać o nadchodzącym spektaklu, bo szczerze powiedziawszy nie mamy pojęcia w jakiej formie prezentują się obydwie ekipy po kilkudniowej przerwie. Czterech graczy których zobaczymy w nadchodzącym meczu występowało w Houston, byli to Anthony Davis (Rising Stars), Ryan Anderson (konkurs trójek) oraz Luol Deng i Joakim Noah (Mecz Gwiazd). 

Jest to mecz dwóch drużyn nastawionych defensywnie do koszykówki. Na przeciwko staną jeden z najlepszych (najlepszy?) coachów w lidze Tom Thibodeau i młody obiecujący trener Monty Williams. To co cechuje ich obydwu to znakomity talent to rozpisywania zagrywek obronnych co zresztą widać w rozpisce traconych punktów na mecz drużyn z Nowego Orleanu i Chicago. Thibs potrafi również jednak świetnie znajdować miejsce dla swoich zawodników w ataku przez co Bulls nawet i bez kontuzjowanego Derricka Rose’a są jedną z najlepszych drużyn w lidze. Tworzenia gry w ataku trzeba przyznać, że Monty Williams wciąż się uczy i nie zawsze wygląda to póki co tak jak powinno

Najważniejsze w tym meczu dla gospodarzy z Luizjany jest to, że Byki są wciąż osłabione brakiem swojego serca i mózgu Derricka Rose’a. MVP z sezonu 2011 po zerwaniu więzadeł w kolanie w Play-Offach 2012 wciąż leczy tą okropną kontuzję, która trapi ostatnio zawodników w NBA coraz częściej. Bez niego Bulls nie wyglądają już tak znakomicie, ale dzięki schematom i dobrej grze Joakima Noaha i Luola Denga wciąż są piątą ekipą na Wschodzie i za każdym razem są „byczo” groźni. Ten brak w składzie wykorzystać powinien przede wszystkim Greivis Vasquez, który może mieć tutaj spore pole do popisu przy Kirku Hinrichu (który swoją drogą też jest ‚questionable’ na ten mecz).

Nie zapominajcie jednak, że najkruchszym zawodnikiem na parkiecie będzie Eric Gordon i przypomniał o tym kilka dni temu kiedy to nie wystąpił w meczu przez kontuzję lewej ręki. Gordon podobno bardzo chciał wystąpić i naciskał na trenera, ale ten musiał posłuchać lekarzy, którzy stwierdzili, że przyda mu się przerwa i nie powinien wybiegać na parkiet. Jego występ w meczu z Chicago wciąż nie jest pewny i wszystko wyjaśni się zapewne kilka godzin przed rozpoczęciem po tym jak Monty Williams kolejny raz dostanie raport od lekarzy na temat stanu rzucającego obrońcy. 

Osobiście najbardziej obawiam się Joakima Noaha, który wybuchnął formą w tym sezonie i udowodnił wszystkim, że jest jednym z najlepszych środkowych w lidze i można go śmiało nazywać All-Starem. Jest liderem w trzech kategoriach ekipy z Chicago – zbiórki (11.4), bloki (2.0) i przechwyty (1.3). Cyferki nie pokazują jednak tego jak wiele serca i zdrowia wylewa na parkiet szalony Francuz. Możemy mieć więc bardzo ciekawy pojedynek z Robinem Lopezem, który w ostatnich meczach gra fenomenalnie – w ostatnich dziewięciu meczach notuje ponad 15 „oczek” i 6 zbiórek, a momentami gra jak najlepszy zawodnik Hornets.

Największe znaczenia ma jednak postawa Greivisa Vasqueza i to jak będzie potrafił „uruchamiać” swoich kolegów z drużyny. Po znakomitym zwycięstwie nad Portland Trail Blazers pozostali zawodnicy pokazali, że warto obdarzyć ich zaufaniem. Wenezuelczyk powinien jeszcze śmielej podawać do przede wszystkim Anthony’ego Davisa, który musi zdobywać punkty spod kosza, bowiem tam jest naprawdę momentami nie do powstrzymania – w przeciwieństwie z jego rzutami z mid-range, z którymi przynajmniej w tym sezonie powinien skończyć.

Czekamy na to spotkanie z niecierpliwością po krótkiej przerwie na zabawę w Houston. Hornets – Bulls w New Orleans Arena już o godzinie 2:00 z wtorku na środę.