ShaoLIN, LINsanity i w końcu New York Knicks zmierzą się dzisiejszej nocy z New Orleans Hornets. Myślę, że to spotkanie warto obejrzeć nie tylko z powodu „Szerszeni”, ale aby zobaczyć jak gra Amerykanin tajwańskiego pochodzenia. Przyznam, że obejrzałem wszystkie spotkania Jeremy Lina i jestem tym zawodnikiem po prostu zachwycony! New York Knicks to druga najlepsza drużyna w lidze pod względem serii zwycięstw, bowiem wygrali aż siedem spotkań z rzędu – lepsi są tylko San Antonio Spurs z 9. wygranymi. Drużyna z Nowego Jorku w sumie może pochwalić się przeciętnym bilansem 15-15.
Drużyna Jeremy Lina(!) rozegra to spotkanie u siebie w Madison Square Garden i przypomnę, że będzie to pierwsze i ostatnie starcie „Szerszeni” z tym zespołem w tym sezonie. New York Knicks grają na podobnym poziomie na wyjazdach (7-8) jak i u siebie (8-7). Tak więc przewagi parkietu gracze z Big Apple zbytnio nie wykorzystują.
Ekipa Mike’a D’Antoni’ego zajmuje dalekie (jak na nazwiska w rosterze) ósme miejsce w Konferencji Wschodniej i wychodzi na to, że o miejsce w Play-Offs New York Knicks będą musieli walczyć do ostatniej kolejki w tym roku.
New Orleans Hornets to w przeciwieństwie do New York Knicks ostatnia ekipa Zachodu z fatalnym(!?) bilansem 6-23. Ostatnie dwa spotkania podopiecznych Monty’ego Williamsa to jednak dwa zwycięstwa z rzędu i wygląda na to, że młodzi zawodnicy chcą jednak również wygrywać, a nie wciąż tankować i „walczyć” o pierwszy pick w nadchodzącym Drafcie tego roku. „Szerszenie” spisują się stosunkowo lepiej na wyjazdach (3-9) niż u siebie w New Orleans Arena (3-14), być więc spotkanie w Madison Square Garden będzie atutem dla drużyny z Luizjany.
Główną „atrakcją” tego spotkania będzie rewelacja tegorocznego sezonu – Jeremy Lin. To właśnie ten były gracz Golden State Warriors poprowadził zespół Nowego Jorku do serii siedmiu zwycięstw z rzędu i to właśnie On zdobył miano Zawodnika Tygodnia. Linsanity w ciągu 16 spotkań dla New York Knicks rozegrał w sumie 317 minut zdobył w tym czasie 203 punkty, 81 asyst, 38 zbiórek oraz 14 przechwytów i 2 bloki – trafił również 71 na 143 oddanych rzutów. Niezbyt imponujące wyniki, prawda? Inaczej sprawa wygląda jednak gdy przedstawimy wyniki z ostatnich pięciu spotkań…
Wciągu pięciu spotkań był na parkiecie 183 minuty, zdobył w tym czasie 118 „oczek”, 49 asyst, 21 zbiórek oraz 7 przechwytów. Gdy obliczymy średnie z tych zdobyczy to wyjdzie nam: 36.6 minut, 23.6 punktów, 9.8 asyst, 4.2 zbiórek i 1.4 przechwytów – All-Star? MVP? Myślę, że gdyby Jeremy Lin utrzymał aktualną formę i grał wciąż na podobnym poziomie to byłby jednym z głównych faworytów do nagrody MVP – mówię całkiem serio. Ostatnie spotkania to nowo ustalony rekord punktowy (38 z Lakers), asyst (13 z Kings) oraz zbiórek (6 z Timberwolves).
„Najważniejszym ruchem jaki musisz wykonać jest zrozumienie tego, że Twój talent i zdolności do gry w koszykówkę są darem od Boga”, skomentował. „Myślę również, że najważniejszą rzeczą jest zrozumieć to, że trzeba użyć tego [talent] dla chwały Bożej” – dokończył Jeremy Lin.
Przypomnę również, że w meczu z Toronto Raptors Jeremy Lin przedłużył serię zwycięstw do sześciu (mecz przed Sacramento), bowiem w ostatniej sekundzie spotkania LINsanity zdobył kluczowe punkty – gamewinner.
Do drużyny Mike D’Antoni’ego wrócił już Amar’e Stoudemire, który pauzował z powodu śmierci swojego brata w wypadku samochodowym… Jego formy nie można dokładnie sprecyzować, bowiem w meczu z Toronto Raptors zaprezentował się o klasę lepiej niż w starciu z Sacramento Kings. Wciąż nie wiadomo jak sprawa będzie wyglądać z występem Carmelo Anthony’ego, który z powodu problemów z pachwiną opuścił już kolejne spotkanie z rzędu. Jego stan na mecz z Nowym Orleanem jest pod znakiem zapytania.
Spotkanie rozpocznie się o godzinie 2:00 polskiego czasu – polecam wszystkim nastawić budzik (bądź nie) i obejrzeć to spotkanie. Nie z powodu New Orleans Hornets, ale nawet po to aby obejrzeć Jeremy’go Lina, który już teraz jest jednym z największych niespodzianek w historii tej ligi.