NEW ORLEANS
Założono go w 1718 roku francuscy osadnicy. Potem był własnością korony hiszpańskiej, aby w roku 1801 na krótko powrócić pod władanie napoleońskiej Francji. Wreszcie w 1803 roku został wraz z całą Luizjaną sprzedany przez Bonapartego Stanom Zjednoczonym, do których należy do dzisiaj. Nowy Orlean – kulturowy tygiel i najciekawsze miasto amerykańskiego Południa. W skrócie nazywany NoLa czyli New Orleans Louisiana.
Miejsce z historią
Jest miastem kontrastów: bogatych i biednych, białych i czarnych, nowoczesności i tradycji, dekadencji i ambitnego rozwoju. Leży w stanie Luizjana (ale nie jest nawet jego stolicą, tę funkcje pełni Baton Rouge), wciśnięty pomiędzy wielkie słone jezioro Pontchartrain oraz rzekę Mississipi, około 150 kilometrów od jej ujścia do oceanu.
Pierwsi mieszkańcy, czyli Francuzi i Hiszpanie (oraz ich potomkowie zwani Kreolami), jak również czarnoskóra ludność pochodzenia afrykańskiego – wszyscy razem, pomimo że nie przepadali wzajemnie za sobą, traktowali z wielką niechęcią przybywających tu amerykańskich nuworyszów. Ci ostatni osiedlali się zatem poza starym centrum, dzięki czemu jego pierwotny, „nieamerykański” charakter zachował się do dzisiaj.
Stolica jazzu i dobrej kuchni
Jest więc Nowy Orlean miastem trochę do USA niepasującym. Widać to choćby na przykładzie wspaniałej kolonialnej architektury starej Dzielnicy Francuskiej (Vieux Carre), której odpowiednika próżno szukać w całych Stanach, czy też doskonałej lokalnej kuchni, bardzo dalekiej od kultury Fast foodu i wszechobecnego hamburgera. Miasto jest też zaprzeczeniem dobrze zorganizowanych surowymi niekiedy ramami prawnymi metropolii, jakich wiele zarówno na wschodzie, jak i w centrum czy na zachodzie Ameryki. Tutaj rządzi artystyczna bohema, tutaj panuje pełen luz (stąd słynny przydomek Big Easy), a takie wartości jak czystość i porządek nie stoją wyżej niż potrzeba dobrej zabawy. Choćby dlatego na wieczornym spacerze po Bourbon Street nasz alkoholowy drink nie musi być wstydliwie ukryty w papierowej torebce, z której wystaje tylko słomka.
No i ta muzyka… Jest obecna wszędzie – na ulicach, bazarach, w klubach, tawernach, restauracjach. Jej korzenie są odbiciem etnicznego składu miasta. Oczywiście znajdziemy w niej najwięcej motywów pochodzących z czarnej Afryki, będą jednak również wpływy indiańskie, karaibskie, francuskie, hiszpańskie, włoskie czy pochodzące z innych części Stanów. Jest więc rhytm and blues, jest ragtime, rock and roll, jednak niekwestionowanym królem pozostaje jazz. Narodził się wszak właśnie tutaj – w dzielnicy prostytutek Storyville – na początku XX wieku, jako owoc wzbogacenia ludowych rytmów murzyńskich elementami amerykańsko-europejskimi. Tutaj żyli i komponowali niezapomniani mistrzowie, jak Luis Armstrong, Joe King Oliver, Johnny Dodds, Zutty Singleton i wielu innych.
Słuchanie jazzu pozostaje i dzisiaj jedną z głównych rozrywek mieszkańców oraz tłumnie przybywających tu turystów. Oprócz tego do największych atrakcji należą: spacer lub przejażdżka powozem po French Quarter czyli Dzielnicy Francuskiej, wizyty w zabytkowym kasynie, na starym targowisku, miejskim parku pełnym wirginijskich dębów, obiad w którejś z licznych restauracji serwującej dania kuchni kreolskiej i kuchni cajun, wycieczka na jeden z przepięknych starych cmentarzy czy nad gigantyczne jezioro Pontchartrain z przecinającym je w poprzek mostem o długości 38,6 km! To obowiązkowe punkty w każdym programie pobytu. A dodatkowo jeśli trafi się tu w końcówce karnawału, dojdzie do tego barwna parada ostatkowa zwana z francuska Mardi Gras. To fantastyczna noc pełna ekstremalnych wrażeń!
Okrutna Katrina
Na przestrzeni dziesięcioleci przeżywał Nowy Orlean prawdziwie wielkie chwile, szczególnie w czasach, gdy okoliczne plantacje bawełny przyczyniały się do gwałtownego napływu kapitału i rozwoju miasta. Przybywały tu wówczas wielkie rzesze imigrantów z Europy. Jednak szczęście przeplatało się z niepowodzeniami, gdyż okres prosperity zakończyła morska blokada zorganizowana w trakcie Wojny Secesyjnej przez flotę jankesów. Kolejnym ciosem było upowszechnienie kolei parowej, które zredukowało znaczenie transportu rzecznego wodami Mississipi. Potem, w latach 50-tych XX wieku nastąpił kolejny nieoczekiwany boom, związany z odkryciem w okolicy dużych pokładów ropy – głównie na szelfie Zatoki Meksykańskiej. Jednak i na tej radosnej historii położył się dotkliwy cień, za który trzeba uznać kryzys naftowy lat 80-tych. Na szczęście miasto ratuje ciągle jazz i turystyka – bezcenne aktywa, na które zawsze może liczyć.
Oprócz wspomnianego przydomka „Big Easy” Nowy Orlean ma również inny: „The Crescent City” czyli „Miasto-Półksiężyc”. To dlatego, że gdy spojrzy się nań z lotu ptaka, bez trudu dostrzeże się taki właśnie kształt całego miejskiego organizmu. Jest to spowodowane usytuowaniem Nowego Orleanu pomiędzy łukowatym zakolem rzeki Mississipi i również łukowatym brzegiem jeziora. Takie położenie, jak również fakt, że znaczna część miasta położona jest niżej niż przepływająca przezeń rzeka czy sąsiadujące jezioro, skutkuje olbrzymim zagrożeniem powodziowym. Największe nieszczęście ostatnich lat miało na imię „Katrina”. Huragan o tej nazwie przerwał w 2005 roku ochronne wały ziemne i spowodował wlanie się do miasta wody z jeziora Pontchartrain – aż do wyrównania poziomów. Pod wodą znalazło się wówczas aż 80% powierzchni Nowego Orleanu. W wyniku tej tragedii życie straciło ponad 1500 osób, gdyż oprócz zagrożenia samym wodnym żywiołem doszło też do masowych grabieży i rozbojów, a zanieczyszczona woda była źródłem rozprzestrzeniania się niebezpiecznych chorób. Wiele osób nie powróciło do swych domów nawet do dziś.
Tak więc, oprócz momentów pięknych, dających powody do niekłamanej dumy, Big Easy doświadczył w swej historii również wiele dramatów. Jednak jego radosna, wyluzowana atmosfera jest tu niezależnie od wszystkiego nadal obecna. Dlatego gdybym miał określić to miasto jednym przymiotnikiem, użyłbym po prostu słowa „wyjątkowe”!