Draft 2017: Dillon Brooks

W tegorocznym drafcie uświadczymy wielu dotychczasowych gwiazd ligi akademickiej. Poznaliście już Monte Morrisa czy Josha Harta. Pora na były filar kolejnego renomowanego programu, tym razem Oregonu oraz zawodnika roku konferencji Pac-12 – Dillona Brooksa.

Dillon Brooks

F

Ur. 22 stycznia w Mississauga, Ontario

6’6″

220 lbs

16.1 PPG
3.2 RPG
2.7 APG
1.1 SPG
0.5 BPG
2.1 TOPG
2.8 FPG
48.8% FG
75.4% FT
40.1% 3PT
25.6 PER

Porównanie: Shabazz Muhammad

Plusy:

+ siła
+ fizyczność
+ inteligencja
+ wszechstronność w ataku
+ kreowanie własnego rzutu
+ zdolności przywódcze
+ odporność na presję
+ charakter

Minusy:

– długość
– defensywa
– zbiórka
– sufit
– adaptacja w NBA

O Brooksie można powiedzieć wiele rzeczy. Ale nie można zaprzeczyć, iż to on był jedną z jednostek kształtujących miniony sezon NCAA. Bez niego Oregon był zwykłym, solidnym zespołem. Z nim, Kaczki było stać na mistrzostwo. Wszak co można powiedzieć o zawodniku, który grając SIEDEM minut mniej niż sezon wcześniej, notuje niemal takie same statystki. I zostaje przy okazji zawodnikiem roku swojej konferencji.

Kiedy już był na parkiecie, dominował swoją siłą. Grał jako czwórka w barwach Ducks, ale mimo tego wygrywał starcia z większymi zawodnikami. Ma przeciętne warunki fizyczne (6’6″ i 6’6″), więc poniekąd musi nadrabiać fizycznością. Nigdy nie unika kontaktu. Z ogromną radością wdaje się w starcia fizyczne z mniejszymi rywalami. Dopełnia to solidnym atletyzmem. Potrafi grać z niezwykłą energią nad obręczą. Siłą dominował trójki. Szybkością przeważał nad czwórkami. Ale to w NCAA. W NBA natrafi na o wiele silniejsze i dłuższe trójki, oraz o wiele szybsze czwórki. Nie będzie już tak dominować, przez co jego gra ucierpi.

W ofensywie jest niezwykle wszechstronny. Najlepiej czuje się w izolacjach. Brakuje mu dobrego kozła, ale jest ciężki do zatrzymania w prostej linii. Toruje sobie drogę siłą. Ma niezły pierwszy krok. Szuka rywali, na których ma najwięcej przewag. Na mniejszych rywalach wchodzi w post. Potrafi wykończyć akcję hakiem, albo rzutem po obrocie. Ma zdolność tworzenia separacji wystarczającej do oddania rzutu. Skutecznie rzuca na półdystansie. Jego rzut zza łuku stale się rozwija i już jest na bardzo solidnym poziomie. Choć selekcja rzutowa Brooksa czasami razi w oczy, tak potrafi trafiać bardzo ciężkie rzuty. Nie boi się ich oddawać. Poza piłką również jest bardzo solidny. Dobrze się ustawia. Rozumie ofensywę. Ma solidną wizję i dobrze podaje.

Jego piętą achillesową jest defensywa. Nigdy nie był wybitnym defensorem. Gra zażarcie i się stara, ale kuleją fundamenty. Reaguje z opóźnieniem, jest wolny na nogach. Brakuje mu długości. Gra za to ciałem i często korzysta ze swojej siły. Oregon ukrywał go w swojej strefie, lecz gra jeden na jednego w NBA wyeksponuje jego słabości. Jest za wolny dla trójek. Za mały dla czwórek. Więcej wniesie poza piłką, gdzie jego zrozumienie gdy pozwoli mu dorzucić pokaźne cyfry po stronie przechwytów.

Za to nie można mu zarzucić nic, jeśli chodzi o kwestie mentalne. Nie odpuszcza, nigdy. Jest niesamowicie pewny siebie. Nie boi się oddawać decydujących rzutów. Jest obeznany z grą o najwyższą stawkę. Nie pęka. Stale pracuje nad sobą. Eliminuje swoje wady. Jego charakter zdecydowanie ułatwi mu życie w NBA.

I ktoś taki przydałby się w Nowym Orleanie. Ktoś z silnym charakterem, kto potrafi stworzyć coś z niczego. Ktoś inteligentny, wykorzystujący wszelkie dziury w defensywie rywali. W NBA taki talent jest niezwykle pożądany. Jeśli tylko odnajdzie się fizycznie i nie będzie odstawać w defensywie, powtórzą się sukcesy z Eugene.