Houston Rockets trafili dzisiaj aż 24 trójki, ustalając tym samym rekord NBA. Oddali również 31 prób za trzy w pierwszej połowie (rekord) i 61 w całym meczu (rekord). To osiągnięcie dopiął Ryan Anderson, trafiając kolejną trójkę na 32 sekundy przed końcem. James Harden zapisał również na swoim koncie szóste triple-double w sezonie i 15 w karierze, przeskakując tym samym w historii organizacji Hakeema Olajuwona. To wszystko przeciwko New Orleans Pelicans.
Coś musi być nie tak, jeśli kolejny rekord rzutów za trzy punkty zostaje ustalony właśnie przeciwko drużynie z Nowego Orleanu. Kilka tygodni temu Stephen Curry rozstrzelał Pellies trafiają rekordowe 13 trójek. Podopieczni Alvina Gentry’ego znów byli tej nocy bezbronni.
Jednym z najważniejszych ogniw Rockets w tym spotkaniu był Eric Gordon, który przymierzany jest przez wielu do nagrody Rezerwowego Roku. Były zawodnik Pelicans, rozgrywa fantastyczny sezon wchodząc z ławki i zapewniając stabilizację w składzie. Bardzo dobrze zastępuje Jamesa Hardena, gdy ten odpoczywa, ale również i nieźle wygląda ich współpraca na parkiecie. Dzisiaj Gordon trafił aż 7 trójek. Przed meczem ostro wypowiadał się o organizacji Pelicans wskazując na ich brak stabilizacji w składzie, jako największy problem w klubie. Mówił też, że w Rockets wreszcie może zając się koszykówką i oczyścić umysł z innych głupot.
Po meczu wypowiadał się, że to jeszcze nie koniec i Rockets mogą być lepsi. Powiedział to po zwycięstwie 122 – 100 i historycznym wyczynie za trzy punkty.
„Nie wątpię w to, że możemy ten rekord jeszcze pobić w tym roku, kolejny raz. Możemy być lepsi. Myślę, że to się wydarzy, na pewno.” – mówił
Poza 29 punktami Gordona i 29/11/13 Hardena, w Rockets świetnie zagrali również – Ariza rzucając 20 punktów, oraz Beverley bliski triple-double: 13 punktów, 8 asyst i 11 zbiórek.
Pelicans rozgrywali to spotkanie na warunkach back-to-back i gołym okiem było widać zmęczenie po zawodnikach. Tyreke Evans nie zagrał dzisiaj, aby odpocząć po meczu z Pacers. Z meczu wypadł również Solomon Hill, który nie przyleciał do Houston z drużyną, aby być przy porodzie swojej córki.
Na parkiecie mogliśmy oglądać Tima Fraziera. Rozgrywający stwierdził, że w swoim rodzinnym mieście chce zagrać pomimo kontuzji – zdobył 9 punktów, 5 asyst i 4 zbiórki w 25 minut.
Chwilę niepokoju mogliśmy odczuć, gdy Anthony Davis nie rozpoczął drugiej połowy, a następnie siedział z owiniętą nogą na ławce rezerwowych. Alvin Gentry powiedział, że Davis został kopnięty w nogę i odczuwał pewien dyskomfort. Wobec wysokiej przegranej odpuścił mu również i pozwolił odpocząć. Anthony zagrał jedynie 22 minuty, podczas których zdobył 19 punktów. Solidny występ zaliczył też Terrence Jones – 16 punktów i 8 zbiórek.
Słaby mecz zagrał drugi lider – Jrue Holiday. Rozgrywający kolejny raz miał problem ze skutecznością – dzisiaj 5/15 i 1/7 za trzy. Miał zaledwie 11 punktów i 1 asystę w 35 minut na parkiecie. Zabrakło również jego obrony na Hardenie czy Gordonie.
Kolejny raz duże minuty dostali debiutanci. Buddy Hield w 26 minut zapisał na swoim koncie 11 punktów (3/4 za trzy) i 5 zbiórek, a Cheick Diallo w 22 minuty miał 10 punktów i 7 zbiórek. Diallo imponuje na parkiecie i zasługuje na większe zaufanie od trenera. W kilka spotkań pokazał więcej potencjału i poziomu koszykarskiego, niż Omer Asik i Alexis Ajinca razem wzięci.
Następne spotkanie z San Antonio Spurs w niedzielę. Pelicans będą mieli okazję uczestniczyć w uroczystości zastrzeżenia numeru Tima Duncana.