Game #4: kontuzja AD, waleczna gra oraz bolesna porażka

Nieudanie rozpoczyna się ten sezon dla Pelicans. Wszechobecne kontuzje, które tylko się pomnażają znacząco hamują zespół i ograniczają jego potencjał. I to właśnie tego potencjału zabrakło w meczu z Portland, zwłaszcza w końcówce.

W przeciwieństwie do poprzednich spotkań, Pels tym razem zaczęli słabo. Już na samym początku spotkania Anthony Davis zderzył się kolanem z Mo Harklessem, przez co po pięciu minutach spotkania był zmuszony opuścić parkiet i udać się do szatni. Ofensywa nie mogła znaleźć rytmu i Portland odjechało na 29-19.

Na szczęście zespół szybko się pozbierał i już w Q2 doprowadził do wyrównania, na zakończenie kwarty obejmując prowadzenie. Obrona skutecznie ograniczyła Blazers, a w ataku dwoił się i troił DeMarcus Cousins. Dość powiedzieć, że DMC miał dwucyfrową liczbę prób z gry, zza łuku oraz z linii rzutów wolnych. Ale to dzięki niemu Pels minimalnie prowadzili na początku decydującej odsłony.

Mimo absencji AD, zespół grał dobrze. Obrona w końcu działała, a Damian Lillard trafił przeciwko niej ledwie trzy rzuty przez całe spotkanie. Trafił on jedną trójkę, ale za to bardzo ważną, gdyż w połowie czwartej kwarty to ona, wraz z trójką CJa McColluma pozwoliła Blazers urwać się. Pelicans już nie byli w stanie nadgonić, dzięki czemu PTB udało się wygrać to spotkanie. Kluczową rolę odegrała w tym ich zbiórka – 63-42 dla Blazers.