Pelicans rozpoczynali to spotkanie mając na koncie cztery porażki. Dziś zmierzyli się z Memphis Grizzlies, czyli drużyną, która z zakwalifikowaniem się do Playoffs nie powinna mieć problemu. Czy ktoś więc spodziewał się innego rezultatu niż piąta porażka z rzędu?
Pierwsza kwarta wyglądała kiepsko. Dużo strat, słaba gra w defensywie oraz skuteczność. Ostatecznie zakończyła się wynikiem 21-13, co nie dawało wielkich nadziei na resztę meczu.
O dziwo w drugiej kwarcie oglądaliśmy zupełnie inną drużynę. Wszystkie aspekty gry uległy poprawie, zdobyliśmy w niej 35 punktów, podczas gdy nasi rywale 20. Na koniec pierwszej połowy na tablicy widniał wynik 48-41 dla Pelicans.
Trzecia kwarta w wykonaniu Pellies była jeszcze gorsza od pierwszej. Tutaj zdobyliśmy już tylko 11 punktów i Miśki wyszły znowu na prowadzenie.
Jak nierówny był to mecz pokazuje z kolei czwarta kwarta, w której obie ekipy zagrały słabo, jednak lepiej wypadły Pelikany odrabiając starty i doprowadzając do dogrywki.
Dogrywka należała już niestety do Grizzlies i mecz zakończył się wynikiem 89-83.
Po naszej stronie najlepiej spisała się trójka Stephenson-Galloway-Hield. Tych trzech zawodników zdobyło w sumie 57 punktów (Stephenson – 21, Hield i Galloway po 18). Natomiast w ekipie z Memphis najlepiej zagrał JaMychal Green (21 punktów) oraz Mike Conley (20 punktów).
Anthony Davis nie będzie wspominał tego meczu dobrze. Udało mu się zdobyć 10 „oczek” na słabej skuteczności (3/13). Widać było, że w niektórych sytuacjach chciał rzucać na siłę, przez co m.in. uzbierał 5 fauli.
Następny mecz zostanie rozegrany z piątku na sobotę, a przeciwnikiem będzie Phoenix Suns, czyli drużyna, która również spisuje się jak na razie nie najlepiej.