Oden nie ma kolan do gry w Pelicans

http://www.moviequoter.com/wp-content/uploads/2012/11/greg-oden-608-1117101.jpg

Greg Oden miał wczoraj swoje „The Decision”. Wybrał miejsce swojego powrotu do NBA po czteroletniej przerwie od koszykówki. Swój ostatni mecz zagrał dokładnie 1337 dni temu. Jego przerwa była spowodowana przewlekłymi kontuzjami kolan. To już drugi rok z rzędu, kiedy to były zawodnik Trail Blazers wraca do zawodowej koszykówki po kontuzjach kolan. W tamtym roku był to Brandon Roy, który wybrał Minnesotę Timberwolves, a może to oni wybrali jego. Teraz Miami Heat muszą się martwić nad tym, żeby Oden nie podzielił losu swojego dawnego partnera z boiska.

Jak mówiły plotki i „potwierdzone” źródła końcowy wybór miał zostać dokonany między dwoma drużynami – Pelicans i Heat. W Nowym Orleanie mógł znów współpracować z Montym Williamsem, który oglądał go, gdy ten jeszcze potrafił biegać po parkiecie. Do tego odmłodzony skład w którym mógł poczuć się jak prawdziwy staruszek, choć jego facjata już bez tego wskazuje wizualnie na wyższy wiek, niż w rzeczywistości. Ostatecznie wybór padł na obecnych mistrzów NBA – Miami Heat. Na pewno przekonała go osiągnięcia zespołu z Florydy, którzy już drugi rok z rzędu triumfują w Playoffach. Oden przyznał także, że głównym powodem była możliwość gry u boku najlepszego zawodnika na globie, czterokrotnego MVP i dwukrotnego MVP Finałów. Niektórzy doszukują się głębszych powiązań między tą dwójką graczy. Nie wiem czemu szukają zwykła relacja – like father like son.

Pelicans stracili szansę na zatrudnienie perspektywicznego centra, który w końcu uporał się z kolanami. Z tego powodu możemy wrzucić kolejne pytanie do już ogromnego stosu. Dlatego mam osobisty żal do Grega Odena. Nie dlatego, że pauzował przez 4 lata; ani z powodu, że musiałem zarwać nockę w oczekiwaniu na jego mini „The Decision”. Pelikany znowu nie mają solidnego centra – czyli z roku na rok nic się nie zmienia. Oden dawał nam jakąś malutki zalążek nadziei, że w nadchodzącym sezonie coś się zmieni i nie będziemy musieli zatrudniać w połowie sezonu graczy formatu Lou Amundsona.

Jednak do Training Campu jest jeszcze dużo czasu. Pelicans szybko skompletowali podstawę wokół której będą budować drużynę, która ma zdobywać mistrzostwa będzie walczyła o Playoffy. Jednak czy Oden zapewniłby nam pewne miejsce w rozgrywkach posezonowych? Zdecydowanie nie. Można rzec, że jest overrated. Jednak wzrost i budowa fizyczna zawsze będzie w cenie (patrz. Tiago Splitter). W tym jednak momencie cena była tak diametralnie niska, że było tylu zainteresowanych na usługi tych kolan. Można porównać to do hipotetycznej scenki w której ceny bezołowiowej spadają do 3 zł za litr.

Co teraz z Pelicans?

Następuje teraz gradobicie pytań? Pelicans mają jeszcze około 3 mln $ wolnego salary. Dell Demps będzie się teraz głowił co zrobić z tą sumą. Heat mieli tą wygodę, że są najlepszą ekipą w NBA. Każdy chciałby tam wylądować, nawet za dostawę świeżego mleka do drzwi. Pelikany nie mają tej przyjemności, nie z tego powodu, że nie ma mleczarzy w Nowym Orleanie. Jednak przyszłość jest jasna (future is bright) dla tej ekipy. A posiadanie kolejnego samobójcy w składzie nie jest przyszłościowym pomysłem. Więc dlaczego przydałby się nam Greg? Przede wszystkim jego warunki fizyczne zdejmują ogromną odpowiedzialność z Anthonego Davisa. Gwiazdor Pelicans mógłby skupić się na stricte blokowaniu rzutów i rozwijać grę na dystansie.

Każdy zawodnik, który szczerze chce reprezentować swoją drużynę, jest zdecydowanie bardziej cenniejszy, niż gwiazda, która podpisała kontrakt z powodu wielkiej sumy na papierze. Jason Smith ma daleko do postury Grega Odena, ale chce reprezentować to miasto. Przy okazji prezentacji nowych strojów, otwarcie mówił, że to niesamowite uczucie i zazsczyt nosić na piersi nazwę New Orleans. Jego determinację na parkiecie na pewno odczują w Miami czy w innych miastach w USA, tak jak to odczuł Blake Griffin.

Monty Williams otwarcie powiedział – przy okazji konferencji z udziałem Tyreke’a Evansa – że chce mieć w składzie graczy, którzy chcą grać dla Pelicans i reprezentować Nowy Orlean. Fakt, że Greg Oden złoży podpis na papierze Miami Heat to tylko potwierdza, że to nie jest zawodnik pod kanon Montego Williamsa.

Czy skład Pelikanów jest już zamknięty? Moim zdaniem, nie. Jest już wiele nazwisk na pozycje podkoszowe – Anderson, Smith, Withey, Davis, Stiemsma. To samo dotyczy się obrońców – Holiday, Morrow, Gordon, Rivers, Roberts, Evans. Ciągle jednak brakuje ostatniego kawałka w tych puzzlach na pozycji niskiego skrzydłowego. Obecnie Aminu jest osamotniony w tym rejonie. Pomysł jest, że Evans będzie grał na „trójce”. Widzieliśmy już w Kings, że nie czuje się komfortowo w tej pozycji. W klubie jest jednak Monty Williams i to jego działka, żeby rozwiązać ten problem. Nie propagujemy narkotyków.

Zatrudnianie Grega Odena było szalonym pomysłem patrząc na to co działo się z Ericiem Gordonem w poprzednich latach. Na workoutach dla wszystkich zainteresowanych nim drużyn otrzymywał pozytywne oceny. Przyszłości nikt nie jest w stanie przewidzieć, a kolejne problemy z kontuzjami nie są mile widziane w Nowym Orleanie. Jednak drużyna Pelikanami płynąca wyruszyła na walkę z wiatrakami. Dopiero na rozdrożu dróg sam zawodnik pokazał, że nie jest odpowiednim graczem dla Pelicans.

Jednak ja pamiętam jedną rzecz. Dell Demps nigdy nie śpi.