Pelicans dostają lekcję od Clippers

New Orleans Pelicans doznali kolejnej porażki na zachodnim wybrzeżu, tym razem po meczu z Los Angeles Clippers w ich hali Staples Center. Drużyna Doca Riversa bez większych problemów rozbijała obronę Pelikanów i wygrała 120 – 100.

Już od pierwszych minut wszystko układało się po myśli gospodarzy. Rzuty wpadały, Chris Paul rozsyłał piłki gdzie trzeba i wykorzystywał słabszą dyspozycję Jrue Holiday’a w obronie (a może po prostu to CP3?), Blake Griffin i DeAndre Jordan dominowali w pomalowanym. Wszystko to złożyło się na wygranie pierwszej kwarty 34 – 18.

Przez chwilę nadzieję dała nam jednak druga kwarta, gdzie w głównej mierze rezerwowi zapoczątkowali fenomenalny run. Nieźle spisał się w tym okresie czasu Ryan Anderson, który po słabszych pierwszych minutach zaczął wreszcie trafiać z czystych pozycji. Najlepszy na parkiecie w koszulce Pelicans był jednak… Luke Babbitt. Luke trafił wszystkie pierwsze 4 oddane próby zza łuku i doprowadził do remisu.

Jeżeli jednak do połowy Twoim najlepszym zawodnikiem jest Luke Babbitt, to równie dobrze mógłbyś z szatni już nie wychodzić. I może tak byłoby lepiej.

Clippers w drugiej połowy zrobili z obrony Pelicans jajecznicę. Wykorzystywali każde najmniejsze niedociągnięcie – spóźnione krycie Evansa (seryjne trójki Barnesa i Redicka) i bezradność w strefie podkoszowej przy sile Griffina i Jordana. Clips wygrali trzecią kwartę 15 punktami i dotrzymali to prowadzenie już do końca spotkania, które starterzy Pellies zakończyli jeszcze wcześniej. Co jest jednak – chyba jedynym – dobrym posunięciem Monty’ego Williamsa jeśli popatrzeć w terminarz. Jutro New Orleans zagrają w back-to-back z drużyną Lakersów.

Pelicans pozwolili Clippers na 55% skuteczność z gry i trafienie 17 z 32 oddanych rzutów za trzy punkty (53%!). Co ciekawe, zespół Doca Riversa był o jedną trafioną „trójkę” do wyrównania rekordu organizacji – poprzedni? Ustalony w meczu przeciwko New Orleans Pelicans. To musi o czymś znaczyć.

Blake Griffin zdobył 30 punktów, Chris Paul 18 punktów i 16 asyst. J.J. Redick karcący z każdego miejsca z dystansu miał 21 „oczek”, Jamal Crawford 20, a Matt Barnes 14.

Był to kolejny raz pokaz bezradności New Orleans Pelicans, którzy rozegrali słabe spotkanie po obu stronach parkietu. Jrue Holiday był kompletnie niewidoczny, Tyreke Evans momentami bardziej przeszkadzał niż pomagał, a Anthony Davis nie miał dobrego dnia i jego 26 punktów były w głównej mierze zdobyte już w garbage time, co nie przełożyło się kompletnie na końcowy wynik.

 

Warto zauważyć, że w meczu zadebiutował już Gal Mekel. Rozgrywający zapisał na swoim koncie 6 asyst i 2 straty w 10 minut.

Gramy jutro z Lakers.