New Orleans Pelicans zaczęli misję pod tytułem „kampania 2017/18”. Klasycznie wszystko rozpoczynają zmagania przedsezonowe, gdzie Pelikany zaczęły od starcia z Bykami. Chicago Bulls, którzy przechodzą gruntowną przebudowę, wygrali spotkanie w Smoothie King Center 113 – 109. Dla Pelicans był to dobry pierwszy mecz na przetarcie.
W oczy na początek rzuca się aż 47 zdobytych punktów w pierwszej kwarcie, którą przypieczętował trafieniem za trzy równo z syreną E’Twaun Moore. I to właśnie po tej kwarcie można ocenić potencjał jaki brzmi w drużynie Pelikanów. Anthony Davis czy DeMarcus Cousins zrobili sobie piknik w trumnie Chicago Bulls i rozbijali obronę z Wietrznego Miasta bez większych problemów. Bardzo dobrze wygrała też współpraca naszych wysokich z Rajonem Rondo. Widać, że rozgrywający znalazł już wspólny język z Twin Towers.
O ile to preseason i wszelkie statystyki, wnioski i wielkie przewidywania opierające się właśnie na grach przedsezonowych nie mają sensu, to można zauważyć pewne decyzje. Alvin Gentry wyszedł piątką z Dante Cunninghamem w składzie, co może oznaczać, że Darius Miller nie wywalczył sobie miejsca w wyjściowym składzie. Najważniejszy w tym wszystkim jest jednak wiadomość, że to dobre wieści w sprawie dużych minut dla Cheicka Diallo.
Jeśli Dante Cunningham miałby być wykorzystywany z ławki, to prawdopodobnie jako smallballowa „czwórka” obok Cousinsa lub Davisa. Jego miejsce w pierwszej piątce wskazuje więc, że „czwórką” z ławki bardzo możliwe, że będzie właśnie zawodnik z Mali.
Dla Pelicans nie zagrali Tony Allen, Alexis Ajinca, Frank Jackson, Solomon Hill i Omer Asik.
24 punkty i 10 zbiórek przy swoim nazwisku zapisał Anthony Davis. Solidną linijkę 20/10/5 miał też DeMarcus Cousins. Dobrze wyglądał też E’Twaun Moore – autor 16 punktów z ławki.
W swoim debiucie Rajon Rondo rozdał 8 asyst i zdobył 5 punktów.