Niecałe 24 godziny dzielą nas od Draftu 2017. New Orleans Pelicans jak dotąd posiadali tylko jeden wybór w naborze młodych zawodników. Pelikany dobiły jednak targu z Czarodziejami z Waszyngtonu i w zamian za Tima Fraziera pozyskali pick nr 52.
To tylko mini-wymiana. Pojawiło się kilka głosów, że być może Pelicans szykują coś większego, ale – jak na razie – to czysty transfer Tima Fraziera za wybór w drafcie. Dell Demps pozbywa się około 2 mln $ w salary cap, dzięki czemu będzie mógł zakontraktować za większe pieniądze kogoś podczas wolnej agentury. Do tego wszystkiego będzie miał 2-krotnie szansę trafić perełkę w drafcie.
Strata Tima Fraziera na pierwszy rzut oka może wydawać się zła. W dodatku za zaledwie daleki wybór w drugiej rundzie. Frazier stracił jednak miejsce w rotacji tuż po powrocie Jrue Holidaya, przestał grać i nie zachwycał swoją grą. To typowy ligowy średniak, ale to również jednak to czego potrzebują aktualnie Pelicans.
Są więc plusy oraz minusy. Pellies pozostają na ten moment na pozycji rozgrywającego jedynie z Quinnem Cookiem, który będzie walczyć o roster. Wszystko wskazuje na to, że drużyna będzie za wszelką cenę chciała ściągnąć z powrotem Jrue Holidaya, a do tego ściągnąć jeszcze jednego rozgrywającego. Tak najprawdopodobniej wygląda aktualnie plan, bowiem backcourt trzeba wzmocnić i to powinien być priorytet.
Miejmy również nadzieję, że Dell Demps i jego sztab będą w stanie wyciągnąć w tegorocznym drafcie zawodnika, który z miejsca będzie mógł wzmocnić rotację Alvina Gentry’ego, bowiem taki gracz na tanim kontrakcie to dla New Orleans Pelicans prawdziwy skarb.