New Orleans Pelicans po niesamowitym meczu i gamewinnerze w Oklahoma City musieli spotkać się z rywalami z Chicago już następnej nocy. Bulls przylecieli do stanu Luizjana wypoczęci i głodni zwycięstwa, gdyż sprawa na Wschodzie zaczyna im się poważnie komplikować. Obydwie ekipy zaczęły jednak tę rywalizację nadzwyczajnie kiepsko, ale jak mówi słynne przysłowie – ważne jak kończysz. Tutaj Byki kompletnie zdominowały Pelikany i rozgromiły ich na własnym parkiecie 107 – 72.
Pelicans musieli sobie radzić kolejny raz bez Jrue Holidaya, który byłby idealną odpowiedzią na penetrującego Derricka Rose’a, który był w stanie raz po raz rozbijać defensywę drużyny Monty’ego Williamsa. Pellies po pierwszej kwarcie byli jednak w stanie grać jak równy z równym z jedną z lepszych ekip ligi. Aż do pewnego momentu.
Walczący o statuetkę MVP tego sezonu – Anthony Davis – po świetnym bloku i wyjściu do kontry, którą skończył w fantastyczny sposób alley-oopem doznał kontuzji. Skrzydłowy po wsadzeniu piłki zleciał z hukiem z obręczy na parkiet i wyglądało to bardzo groźnie. Na szczęście Davis otrząsnął się, wstał i wrócił do gry. Podczas następnego timeoutu widać było jednak, że Anthony’emu dokucza prawe ramię i zawodnik zszedł do szatni przeprowadzić dokładniejsze badania. Testy nie wykazały żadnego złamania, lecz „shoulder contusion” wykluczyło go z gry tej nocy. Miejmy nadzieję, że 21-latek wróci do gry jak najszybciej. Najważniejsze, że uraz nie okazał się być poważny i nie skończyło się to jak wypadek Andrew Boguta sprzed kilku lat.
Zawodnicy Pelicans po opuszczeniu parkietu przez Davisa i nieobecności Jrue Holidaya zostali kompletnie wybici z rytmu. Brakowało koncentracji, walki i talentu. Pierwsza piątka nie potrafiła poradzić sobie z liderami Bulls – Ryan Anderson pudłował rzut za rzutem, nie lepszy był też Eric Gordon i Tyreke Evans… Podopieczni Thibodeau szybko przejęli inicjatywę i wyszli na kilka… kilkanaście… kilkadziesiąt.. punktów przewagi.
Spotkanie zakończyło się już w trzeciej kwarcie, gdy Monty Williams zrezygnowany wypuścił na parkiet głębsze rezerwy, których zadaniem było dokończenie meczu. Chicago Bulls zaliczyli sweep na ekipie z Nowego Orleanu i to w efektowny sposób.
New Orleans Pelicans po tak ciężkiej porażce muszą jednak wrócić do siebie przede wszystkim mentalnie i już do następnego spotkania podejść jak do tego najważniejszego w sezonie. Warto wspomnieć, że przed Pelikanami teraz seria rywalizacji z teoretycznie słabszymi rywalami i obowiązkiem jest to wykorzystać.