W co oni grają?

„To nie temat na dziś. Rozmawiamy o Saints [NFL]” – odpowiedział Mickey Loomis na konferencji prasowej na pytanie o przyszłość Pelicans i Della Dempsa na stanowisku Generalnego Menadżera. Te dwa krótkie zdania w znakomity sposób przedstawiają jak wygląda stan koszykówki w Nowym Orleanie i w jakiej fatalnej kondycji klub się znalazł.

„Konferencja prasowa Della Dempsa podsumowująca sezon została odwołana” – zostali poinformowani dziennikarze kilkanaście godzin przed zbliżającym się spotkaniem z Dempsem po zakończeniu sezonu. Miało to być pierwsze publiczne wystąpienie GM’a Pelicans od kilkunastu tygodni. Ostatecznie do niego nie doszło, co jeszcze bardziej podgrzało atmosferę wśród kibiców czy wspomnianych dziennikarzy, którzy bez żadnych konkretów zostali najzwyczajniej spławieni.

Problem polega na tym, że aktualnie ani ja, ani wielu innych fanów i osób zajmujących się klubem z Luizjany nie ma pojęcia, kto rządzi zespołem i kto jest tutaj Generalnym Menadżerem. Dell Demps? Ta sprawa nie wygląda już tak prosto.

 

ZŁE ZWYCZAJE W NOWYM ORLEANIE

Nie od dziś wiadomo, że New Orleans Pelicans to – mówmy o tym otwarcie – nie jest organizacja najwyższej klasy. Często dochodzi do pomyłek, nieporozumień, czy nawet niezbyt profesjonalnego podejścia do niektórych spraw. Stało się tak, w mojej opinii, rok temu, podczas zwolnienia Monty’ego Williamsa, ówczesnego coacha Pelikanów.

Monty Williams dostał w swe ręce całkiem przyjemny zespół, który jednak z każdym kolejnym tygodniem wyglądał coraz bardziej jak zlepka przypadkowych koszykarzy biegających po boiskach NBA, a jeszcze nie tak dawno w D-League. Kontuzje rozbijały Pelicans, a mimo to, trener Monty był w stanie pociągnąć swoich chłopców do dużego sukcesu i awansu do pierwszych playoffs w nowej erze (nazwijmy ją erą Anthony’ego Davisa, ok?) po heroicznym spotkaniu z San Antonio Spurs.

Fakt, że stało się to poniekąd dzięki pechowemu sezonowi Oklahoma City Thunder, którzy przez większość roku grali bez swoich liderów -Duranta i Westbrooka. Ale hej, byliśmy, zobaczyliśmy, posmakowaliśmy i dostaliśmy 0-4. Jednak dla każdego fana Pels to był czas dumy i nadziei na lepsze czasy po przybijających latach tankowania i oglądania chłamu jaki dostawaliśmy od tego klubu.

Cel przed tym sezonem został więc osiągnięty  – awans do playoffs. Zawodnicy byli zadowoleni, GM wypowiadał się w samych pozytywach o trenerze, nawet sam właściciel Tom Benson napisał specjalny list, w którym zachwala pracę Monty’ego Williamsa.

Coach na konferencji prasowej opowiadał o tym, że jest już umówiony na spotkanie z Dellem Dempsem, podczas którego podjęta zostanie rozmowa na temat wzmocnień i utworzenia lepszego składu.

Wszystko wydawało się ok, gramy dalej, idziemy do przodu i rozwijamy się. Ale nie tak prędko.

Dosłownie 2 tygodnie później doszła do nas wiadomość o nagłym zwolnieniu Monty’ego Williamsa. Głównymi osobami, które naciskały na tę zmianę byli prawdopodobnie… właściciel Tom Benson i GM Dell Demps. Powód? Drużyna potrzebuje postawić kolejny krok, a zrobić tego z obecnym trenerem nie są w stanie. Postanowiono więc zatrudnić w jego miejsce Alvina Gentry’ego.

W czym tkwi jednak problem? Nie jest złą rzeczą zmiana trenera, bo chyba większość fanów Pelicans widziało, że Monty Williams faktycznie może tej ekipy dalej już nie pociągnąć, że być może potrzeba nowej myśli trenerskiej.

Problem to brak idei na to, w jakim kierunku ta organizacja powinna zmierzać. Jednego dnia dostajesz list o świetnej pracy, następnego dostajesz kopniaka w tyłek i jesteś niepotrzebny. Nie tak to powinno wyglądać, nie tak funkcjonują najlepsze „firmy” w tej grze. Do tego dochodzi rozłam na obóz Loomisa i Dempsa, którzy między sobą walczyli o to, kto powinien schedę po Williamsie przejąć. Według raportu Loomis stawiał na bardziej defensywnych i konserwatywnych trenerów, Demps chciał wejść w szybką koszykówkę i zabawić się w „profekt Warriors 2.0”. Wnioski wyciągnijcie sami.

 

Słynne polskie porzekadło „Co dajesz od siebie, to do Ciebie wraca”. Znacie to?

 

KARMA 

Dell Demps wytransferował do Los Angeles Clippers Chrisa Paula za Austina Riversa, Al-Farouq Aminu, Erica Gordona i Chrisa Kamana. Aktualnie tylko tych trzech ma jakąkolwiek wartość, a w ostatnim czasie jedynie Al-Farouq Aminu pokazał się z dobrej strony i jest być może najlepszym człowiekiem, którego Demps dostał za (wówczas) najlepszego rozgrywającego tej ligi. Al-Farouq Aminu, serio.

Od tamtego czasu Dell Demps wymienił picki w pierwszej rundzie draftu w następujących latach: 2009, 2010, 2011, 2013, 2014, 2015. To też nie jest żart, choć sam załamałem ręce. Bo to cholera boli. 

2012 to jedyny rok, w którym Demps wykorzystał swoje wybory – na Anthony’ego Davisa (bo inaczej nie mógł) oraz Austina Riversa (bo był głupi?).

Picki wymieniał na takich zawodników jak m.in. słynna wymiana Nerlensa Noela za pick w 1. rundzie i Jrue Holidaya, dzięki któremu nauczyłem się więcej o medycznych zjawiskach niż oglądając Dr. House’a. Dostaliśmy również Omera Asika za dwa picki w 1. rundzie, który później okazał się chyba najbardziej bezwartościowym gościem w tej lidze.

Wiecie co jest w przygodzie Della Dempsa z Omerem Asikiem najzabawniejsze? Ten dał mu olbrzymi kontrakt, za to, że grał kompletny piach. Wszystko to przede wszystkim dlatego, aby nie przyznać się do błędu sprzed roku – głupiego powiedzenia „Tak, wymiana za Asika to było pieprzone nieporozumienie, trzeba to naprawić. Zróbmy to”. Demps wydaje się być zbyt dumnym człowiekiem, aby w ogóle pomyśleć o swojej porażce. Zamiast tego woli brnąć dalej w to gówno.

Omer dostał od GM’a Pelicans takie pieniądze mimo, że ten wiedział o podwyższeniu płac do niebotycznych sum. Wówczas najlepiej jest przeliczać każdego dolara, aby później zaatakować na rynku i zestawić Anthony’ego Davisa z inną gwiazdą ligi.

Kontrakt Asika aktualnie uniemożliwia zaoferowanie maksymalnej umowy w lato 2016, nawet przy schodzących umowach Erica Gordona czy Ryana Andersona. Pelicans szukać będą musieli wymian Alexisa Ajincy (kolejny gość z nowym-dużym kontraktem, który do systemu Gentry’ego się nie nadaje) czy Tyreke’a Evansa, których wartość jednak mocno spadła i nic konkretnego w zamian Pellies raczej po prostu nie dostaną.

 

Sezon 2015-16 zakończył się kompletnym fiaskiem. Miał być postęp, miał być kolejny krok ku walce o najwyższe cele. Okazało się, że zawodnicy potrzebowali znacznie więcej czasu do przystosowania się do kompletnie nowych systemów ofensywnych i defensywnych nowego sztabu trenerskiego. Gdy zaczęli już coś łapać, ze składu wypadali kolejni zawodnicy. W taki sposób dobrnęliśmy do końca sezonu z bilansem 30-52 i jedyną dobrą rzeczą – 6. pickiem w drafcie.

6. pickiem w drafcie, który Dell Demps wymieni. Hehe?

Właśnie nie do końca. Tutaj pojawia się karma, w której ofiarą braku kompetencji organizacji z Nowego Orleanu padł sam Generalny Menadżer, którego być może nawet nie powinienem dłużej tak nazywać. Otóż, Demps na wymianę tego picku być może zwyczajnie NIE DOSTANIE POZWOLENIA. Dlaczego?

W tym momencie tym klubem rządzi prawdopodobnie Mickey Loomis – Generalny Menadżer New Orleans Saints, klubu futbolowego, który poprowadził do mistrzostwa NFL kilka lat temu i dzięki czemu dostał ogromne wotum zaufania od podstarzałego właściciela – Toma Bensona.

Jak wyglądają więc struktury zarządu New Orleans Pelicans?

Mickey Loomis – człowiek futbolu amerykańskiego, który zostaje  głową w organizacji zajmującą się koszykówką.  Na konferencjach nie interesują go sprawy związane z Pelicans, on odpowiada na pytania o Saints.

Tom Benson –  podstarzały facet, którego myśli w tym momencie z pewnością nie dotyczącą jakiegoś tam klubu, w którym rzucają pomarańczową piłką do obręczy. Benson jest w trakcie ciężkiej sprawy sądowej, w której wzajemnie obrzuca się błotem ze swoją rodziną (konkretnie z dziećmi i wnukami, których oskarża o próbę zabójstwa i przejęcia jego majątku – który przepisał, swoją drogą, na swoją młodszą żonę). Mimo to, lubi mieć ostatnie słowo, a przez swoje lata naciska na szybką (zbyt szybką) przebudowę.

Dell Demps – człowiek widmo.

 

CO DALEJ? 

Chciałbym znać odpowiedź na to pytanie. Od momentu odwołania konferencji prasowej z udziałem Della Dempsa klub nie wystosował żadnej informacji o przyszłości GM’a w klubie. Nie wiemy kompletnie nic konkretnego. W plotkach można było wyczytać dużo informacji, które czasami się pokrywały, a momentami były zupełnie różne.

W kilka dni Dell Demps – dostał pełne zaufanie od klubu, miał zostać w klubie, miał mieć odebraną pełną kontrolę nad ruchami organizacji i ostatecznie miał zostać również zwolniony. W co tu wierzyć?

Jak jest i kim jest w New Orleans Pelicans Dell Demps, tego My, zwyczajni fani i kibice tego klubu póki co chyba się nie dowiemy. To jednak tym bardziej niepokojąca informacja, że zbliża się ważny dzień dla Pelicans – dzień draftu, do którego trzeba się porządnie przygotować poprzez workouty i masę wywiadów z zawodnikami. Kto ma to jednak zrobić, jeśli nie ma bossa w tych sprawach, jeśli nie zajmuje się tym konkretny człowiek i jeśli klub jest kompletnie rozbity?

Jedyna rzecz, która mnie osobiście trochę uspokoiła, to zdjęcie z komórki jednego z fanów, który przypadkowo napotkał na Dempsa i Gentry’ego rozmawiających z Jamalem Murray’em (potencjalny wybór Pels w drafcie). Jest to o tyle dobra nowina, że posada Generalnego Menadżera w tym klubie jeszcze istnieje (chyba?).

Czy Dell Demps ma jednak swobodę ruchów i czy czuje się bezpieczny w organizacji? Nie. Każdy jednak dobrze wie, że to człowieka po prostu dezorientuje i nie wykonuje swojej pracy w sposób, w jaki powinien to robić. Po prostu boi się o swój tyłek.

 

Miejmy nadzieję, że New Orleans Pelicans staną się w końcu klubem zorganizowanym i profesjonalnym, odnajdą prawidłową drogę. Bo kto chce kolejny raz słuchać o tym, jak wielka gwiazda ligi – w tym przypadku Anthony Davis – zmarnował większość swojej kariery w niekompetentnym środowisku?

 

Hehe. Zabawnego lata z Pelikanami!