New Orleans Pelicans to jedna z tych drużyn, która po odejściu swojej największej gwiazdy postanowiła postawić na przyszłość. Po jednym z najgorszych sezonów w organizacji (11-12, bilans 21-45) klub został kupiony przez człowieka kochającego stan Luizjana – Toma Bensona – od którego wszystko w klubie zaczęło się powoli układać.
W drafcie 2012 wybrano Anthony’ego Davisa oraz Austina Riversa, udało się również pozyskać dzięki wymianie Ryana Andersona. Sezon 2012-13 kolejny raz musiał jednak należeć do tych przejściowych, które mają przygotować zespół do przyszłościowego wygrywania i walki o najwyższe cele…
SEZON 2012/13
Przed rozpoczęciem sezonu można było napotkać kilka osób, które uważały, że ówcześni New Orleans Hornets są w stanie powalczyć o PlayOffs. W składzie widniały takie osoby jak Eric Gordon, Greivis Vasquez czy wspomniani Ryan Anderson, Anthony Davis i Austin Rivers oraz kilku dobrych role-players w postaci Al-Farouq Aminu, Robina Lopeza i Jasona Smitha. Na papierze wszystko wyglądało całkiem przyzwoicie.
Kolejny sezon został jednak szybko zaprzepaszczony już na starcie kampanii. Eric Gordon, który po prawie roku absencji miał wrócić na parkiet doznał kolejnej kontuzji, która znów wyłączyła zawodnika z rozgrywek aż do lutego. Pewne było to, że młody i niedoświadczony Anthony Davis nie poprowadzi przeciętnej drużyny do rozgrywek posezonowych i jedyne co Monty’emu Williamsowi i jego podopiecznym zostało to kolejny raz z rzędu walka o wysoki pick.
New Orleans Hornets sezon skończyli na 14. miejscu w Konferencji Zachodniej z bilansem 27-55 i jedyne co mogło cieszyć kibiców koszykówki z Nowego Orleanu było to, że kiedy „The Brow” był zdrowy to grał jak przyszły gwiazdor tej ligi.
OFFSEASON 2013
Przybyli: Jrue Holiday (76ers), Tyreke Evans (Kings), Jeff Withey (Draft via Blazers), Greg Stiemsma (Timberwolves), Anthony Morrow (Mavericks), Arinze Onuaku.
Odeszli: Lou Amundson, Xavier Henry, Roger Mason, Greivis Vasquez, Robin Lopez
Wszystko zaczęło się od szalonej nocy draftu 2013. Odważny Generalny Menadżer Pelikanów – jak później mówił – miał ofertę jeszcze przed rozpoczęciem imprezy od Philadelphia 76ers na stole, która mówiła o tym, że jeżeli podczas wyboru Pels na tablicy wciąż do wybrania będzie Nerlens Noel to do Nowego Orleanu powędruje Jrue Holiday. Szczęście chciało, że środkowy uczelni Kentucky był dostępny.
Na zasadzie wymiany do Pels trafił 23-letni All-Star, Jrue Holiday, który z miejsca będzie w stanie odmienić grę i wywindować drużynę o jeden poziom w górę. Dodatkowo dorzucono również atletycznego młodego guarda, Pierre’a Jacksona, który nadchodzący sezon spędzi zbierając doświadczenie we Francji (ASVEL). Dell Demps w zamian za swojego wymarzonego rozgrywającego oddał 6. pick w drafcie 2013 (Nerlens Noel) i bardzo wartościowy, zastrzeżony wybór (miejsca 1-5) w drafcie 2014, za którym za rok może zatęsknić patrząc na potencjał jaki będzie miał przyszłoroczny nabór do NBA.
Następnym szalonym ruchem jaki dokonano było zaoferowanie dużych pieniędzy Tyreke’owi Evansowi (44 mln $ za 4 lata). Wszechstronny zawodnik Sacramento Kings nie zastanawiał się długo i postanowił wyrwać się z Sacto, gdzie od kilku sezonów jego rozwój po prostu się zatrzymał (a nawet nastąpił pewien regres) – w dodatku dostanie niemałą podwyżkę. Pelikany aby – moim zdaniem zbyt dużym – kontraktem nie zapchać sobie salary cap i nie uniemożliwić sobie jakichkolwiek następnych ruchów zaaranżowały wymianę z Portland i oczywiście Sacramento. Na jej mocy do Nowego Orleanu trafili Tyreke Evans oraz center Jeff Withey, a z klubu odesłani zostali m.in. Greivis Vasquez (Kings) i Robin Lopez (Blazers). Czas pokaże czy Reke jest wart tak dużych pieniędzy, który swoją drogą ma być zaledwie rezerwowym i pełnić rolę „Manu Ginobiliego” ze Spurs.
To jednak nie był koniec transferów tej drużyny. Dell Demps kontynuował swoje letnie zakupy i jako wolni agenci do ekipy ściągnięci został wybitny strzelec Anthony Morrow, specjalizujący się w obronie center Greg Stiemsma, a nowe kontrakty podpisano z Al-Farouq Aminu oraz Brianem Robertsem, którzy w nadchodzącym sezonie będą prawdopodobnie posiadali dużą rolę w zespole (S5 i backup).
Z zawodników, którzy odeszli z klubu jako wolni agenci, New Orleans Pelicans nie powinni odczuć żadnej straty. Dell Demps postanowił nie zostawiać u siebie na dłużej Xaviera Henry’ego (ten w jednym meczu przedsezonowym w Lakers zrobił więcej niż w Nowym Orleanie przez ostatnie dwa lata), Lou Amundsona i Rogera Masona Jr.. Żaden z nich nie odgrywał w składzie dużej roli, a zastąpieni zostali przez lepszych zawodników.
Inaczej sprawa ma się z odejściem Vasqueza i Lopeza. Wenezuelczyk przy Monty’m Williamsie mocno rozwinął swoje skrzydła i stał się jednym z najlepszych podających poprzedniego sezonu. W Nowym Orleanie bano się jednak tego, że poziom, który osiągnął był maksimum jego możliwości i zespół z nim na czele popadnie w przeciętność. Dlatego po tym jak Jrue Holiday zawitał do drużyny, Vasquez musiał odejść z zespołu (duże znaczenie miały tutaj również pieniądze). Za kilka miesięcy przekonamy się czy była to dobra decyzja.
Gdyby umowa Robina Lopeza z około 6-oma milionami na sezon nie stała się gwarantowana to w tej chwili „gorszy z braci Lopez” byłby starterem na środku w Pelicans. Suma jaką trzeba byłoby jednak płacić odstraszyła Della Dempsa i ten odesłał go do Portland, gdzie będzie swoją drogą pełnił bardzo ważną rolę obok LaMarcusa Aldridge’a. Wraz z odejściem Lopeza narodził się jednak duży problem na pozycji centra, gdzie do dyspozycji trener Williams będzie miał Jasona Smitha (który lepiej czuje się lepiej z dala od kosza), Grega Stiemsmę (zawodnika ograniczonego ofensywnie) i debiutanta Jeffa Witheya (potrzebującego czasu na przestawienie się z gry NCAA).
Dlatego nie powinno nikogo zdziwić to kiedy przed Trade Deadline New Orleans Pelicans będą szukali kolejnego transferu, który wspomoże środek i odciąży od grania na pozycji centra Anthony’ego Davisa.
DRUŻYNA
PG – Jrue Holiday; Brian Roberts
SG – Eric Gordon; Austin Rivers, Anthony Morrow
SF – Al-Farouq Aminu; Tyreke Evans, Darius Miller
PF – Anthony Davis, Ryan Anderson, Lance Thomas
C – Greg Stiemsma; Jason Smith, Jeff Withey, Arinze Onuaku
Jak łatwo idzie wysnuć wnioski – Monty Williams ma naprawdę sporo opcji do wybrania jeżeli chodzi o ustawienie swojego składu. Wiele zawodników potrafi grać na kilku pozycjach i to może być znaczący plus tej drużyny.
Rozgrywający
To jedna z dwóch pozycji, gdzie Pelikany mają pewnego startera. Jrue Holiday ściągnięty z Filadelfii ma prowadzić i dowodzić tą drużyną. Młody, wciąż rozwijający się rozgrywający, który jednak posiada już jak na swój wiek bardzo duże doświadczenie. Zaraz za nim znajduje się Brian Roberts – bardzo dobry zmiennik za małe pieniądze, gracz, który potrafi przede wszystkim zdobywać punkty. Swoje minuty na rozegraniu dostanie zapewne również Austin Rivers, który wspominał już niejednokrotnie, że po roku grania jako PG przyzwyczaił się do tej roli i wychodzi mu to coraz lepiej. Również na treningach więcej minut przebywa jako „jedynka”. Osobiście jednak uważam, że Austin to urodzony rzucający obrońca i to co powinno należeć do jego zadań to zdobywanie punktów i na tym powinien się skupić najbardziej.
Rzucający obrońca
Pozycja, na której nie brakuje zawodników do obsadzenia w nadchodzącym sezonie. Rolę startera odgrywać będzie Eric Gordon, w którego w Nowym Orleanie wciąż mimo wielu plotek o wytransferowaniu bardzo wierzą. Jeżeli popularny EJ będzie borykał się kolejny raz z kontuzjami lub znajdzie się w dołku z pomocą przyjdą Tyreke Evans, Austin Rivers i Anthony Morrow. Każdy z tej trójki ma ambicje na spore minuty w nadchodzącym sezonie. Monty Williams dał jasno do zrozumienia, że Evans ma być tym „szóstym” w rotacji, który będzie otrzymywał 30 minut z ławki. Anthony Morrow to znakomite dopełnienie, który rozciąga ofensywę. Dla takich graczy jak Holiday, Evans, Gordon i Rivers, którzy lubią penetrować i schodzić do środka będzie to idealny partner. Duże nadzieje kolejny raz pokładane są również w Austinie Riversie, który pokazał już w te lato i w tegorocznym preseasonie, że naprawdę potrafi grać i poczynił bardzo duże postępy (przede wszystkim odmienił się mentalnie, co było jego największym problemem rok temu).
Niski skrzydłowy
Pozycja, która może wydawać się obok środka tą najbardziej ubogą. W pierwszej piątce wychodzić ma Al-Farouq Aminu, a na zmianę mamy Dariusa Millera. Nigeryjczyk to przede wszystkim najlepszy zbierający niski skrzydłowy w lidze, gracz, który jest na parkiecie dosłownie wszędzie i zawsze daje z siebie 110% po obu stronach parkietu. Kolejny sezon z rzędu będzie dostawał sporą liczbę minut, a jeżeli doda do swojego arsenału rzut z półdystansu, nad którym ponoć sporo pracował podczas tegorocznego lata to pozycja ta nie będzie aż tak słaba na jaką wygląda. Dodajmy do tego, że dzięki wszechstronności podopiecznych Monty’ego Williama na skrzydle występować może również Reke i Morrow, którzy taką rolę z pewnością od swojego trenera dostaną.
Silny skrzydłowy
Anthony Davis to najbardziej obiecujący zawodnik na tej pozycji w lidze. Niesamowite warunki fizyczne podparte ogromnym talentem, który 20-latek rozwija w bardzo szybkim tempie. AD to znakomity obrońca, który przez wymogi NBA dodał w te lato około 7-10 kg tkanki mięśniowej na siłowni. Trzeba też przyznać, że ofensywnie jest to już zupełnie inny gracz niż w lidze akademickiej. Podrasował swój rzut, poprawił znacznie grę tyłem do kosza i dominuje w pomalowanym jak mało kto. Nie można zapomnieć oczywiście na tej pozycji o Ryanie Andersonie, najlepszym stretch-four w lidze. Najlepszy rzucający wysoki w NBA i zawodnik, który odpowiednio wykorzystywany jest w stanie być 2-3 opcją w ataku w drużynie i nawet z ławki zdobywać po 15 punktów na mecz. Obok Anthony’ego Morrowa idealny zawodnik dla uwielbiającego penetrować obwodu Pelikanów.
Center
Póki co, w preseasonie na tej pozycji w pierwszej piątce wychodzi Greg Stiemsma. Jest to bardzo ciekawa koncepcja, bowiem wraz z Anthonym Davisem tworzy naprawdę niezły duet pod koszami strasząc swoim zasięgiem ramion. Stiemsma to jednak nigdy nie będzie zawodnik, który zasługuje na więcej niż 20 minut, dlatego będzie to „fałszywy” starter Pelikanów. W rzeczywistości większą rolę na tej pozycji odgrywać będzie rezerwowy Jason Smith lub – jeżeli Monty zdecyduje się grać small-ball – Anthony Davis, który wzmocniony fizycznie będzie radził tam sobie z dnia na dzień coraz lepiej. Swoją szansę niewątpliwie dostaną również debiutanci Arinze Onuaku oraz Jeff Withey. Nie jest jednak tajemnicą, że ta pozycja do pięta achillesowa zespołu i trzeba szybko ją wzmocnić.
Ławka
To może być jedna z największych broni tego zespołu. Ławka rezerwowych z Tyreke’m Evansem, Ryanem Andersonem, Jasonem Smithem, Anthonym Morrowem i Austinem Riversem wygląda naprawdę imponująco. Monty Williams ma zamiar mieć dwie bardzo silne i zbalansowane piątki i wszystko zapowiada się na to, że bez względu na to kogo trener wystawi na parkiet Pelicans powinni być silni.
Trener
Monty Williams to jeden z najmłodszych szkoleniowców w lidze, ale na stołku w Nowym Orleanie jest już aż 3 lata. Jest to człowiek do którego władze klubu mają ogromne zaufanie i wszyscy uważają, że jest odpowiednia osoba na odpowiednim stanowisku. Wszyscy nowi zawodnicy opowiadają jedno – już na pierwszych treningu każdy dostał nieprawdopodobny wycisk. Coach Williams kładzie największy nacisk na obronę, w której się specjalizuje. Jeżeli nie potrafisz bronić i nie dajesz z siebie wszystkiego – nie zagrasz. Nadchodzący sezon będzie jednak w karierze Monty’ego bardzo ważny. Jeżeli trener nie pokaże czegoś nowego i nie poprowadzi odpowiednio nowego zespołu, który naprawdę ma szansę wygrywać to przygoda z Nowym Orleanem może się dla niego zakończyć. 42-latek musi przede wszystkim znaleźć receptę na ofensywę, której jego drużyna w ostatnich latach nie prezentuje na wysokim poziomie.
NA CO MOGĄ LICZYĆ PELICANS
Jeszcze w czerwcu w Nowym Orleanie myślenie o PlayOffs w tak silnej konferencji Zachodniej było mało realne. Dzisiaj – po transferach Jrue Holiday’a, Tyreke’a Evansa i przy rozwoju Anthony’ego Davisa – oczekiwania są zupełnie inne. New Orleans Pelicans będą walczyć o swoje upragnione rozgrywki posezonowe, które pozwolą młodemu teamowi pozyskać bardzo cenne doświadczenie i powoli rozwinąć skrzydła.
Zachód to niezmiernie silna i przede wszystkim wyrównana część ligi. Tutaj może stać się praktycznie wszystko. Spurs, Thunder, Clippers, Rockets, Grizzlies i Warriors prawdopodobnie będą mieli już zapewnione PlayOffs. Dalej będzie prawdziwa wojna o miejsca 7 i 8. Głównymi faworytami wydają się być Nuggets, Timberwolves oraz Pelicans. Nie odpuszczą jednak również Kobe i Lakers oraz Dirk i Mavericks. Walka będzie naprawdę emocjonująca. Niemniej niż wyścig po pierwszy numer draftu i Andrewa Wigginsa.
Najlepszym osiągalnym wynikiem w sezonie dla Pelicans będzie pozycja numer 7, a w najgorszym nawet miejsce 12 (Suns, Kings, Jazz to aktualnie najgorzej zapowiadające się drużyny zachodu). W PlayOffs pierwsza runda będzie już należało do maksimum możliwości tej ekipy, ale takie osiągnięcie z tak młodym zespołem w Luizjanie z pewnością zostanie okrzyknięte sukcesem.
PODSUMOWANIE
Nowy zespół, nowa nazwa i czysta kartka do wypełnienia w historii klubu. O wszystkim powinno jednak zadecydować przede wszystkim zdrowie. Jeżeli Eric Gordon i Anthony Davis przejdą przez sezon bez większych problemów zdrowotnych, a Tyreke Evans i Jrue Holiday odpowiednio wkomponują się w zespół to Pelicans będą należeć przede wszystkim do tych drużyn „fun to watch”. Nie zmienia to jednak faktu, że jeżeli trzon zespołu (i nie tylko) będzie częściej odwiedzał gabinety lekarskie niż parkiet to o PlayOffs można pomarzyć.
Osobiście uważam, że New Orleans Pelicans stać na fazę posezonową i jeżeli tylko przypisze im odrobina szczęścia (zdrowie) to sezon zakończą na 7-8 miejscu i na pierwszej rundzie, gdzie pokonani zostaną przez wyżej rozstawioną ekipę.