Golden State Warriors przyjechali do Nowego Orleanu jako rozbita drużyna, która noc wcześniej została upokorzona przez Oklahoma City Thunder. Warriors w swoim drugim meczu back-to-back mieli wyznaczone jedno zadanie od Steve’a Kerra – walczyć i zapieprzać. To wystarczyło, aby dać lekcję niedoświadczonej drużynie Pelicans, która uległa w fatalnym stylu 134 – 123.
Już pierwsze minuty były znakiem ostrzegawczym, że coś jest nie tak i należy szybko interweniować. Alvin Gentry wziął bardzo szybkie dwa czasy na żądanie i był w furii patrząc na to, co robią jego podopieczni. Nieprzygotowane rzuty, odpalone trójki z rękawa, a przede wszystkim zero zaangażowania i dyscypliny w obronie. Warriors wcale nie byli dzisiaj bardziej utalentowaną drużyną, byli po prostu bardziej waleczni.CZYTAJ WIĘCEJ